sobota, 6 sierpnia 2016

5. Rywalizacja

- Co oni znowu wymyślili? - zapytała Jean, wiążąc rude włosy w kitkę. Wcześniej na lodówce w kuchni zauważyła kartkę z informacją o "spotkaniu" w sali treningowej. Dziewczyny miały ubrać się na sportowo. Crystal wiedziała, a właściwie domyślała się, o co może chodzić. Instynkt jej nie zawiódł, gdy zobaczyła pomieszczenie przerobione na boisko do siatkówki.
- Witamy w waszym koszmarze. - głos Scotta odbił się od tytanowych ścian jak na audiencji. - Co powiecie na małą grę? Dziewczyny, kontra chłopaki.
- To ma być Twoje wyzwanie? - zaśmiała się krótko Lisa. - Wchodzę.
- Mówiłem, że zmierzymy się w czymś normalnym. - przypomniał swoje słowa, które wypowiedział do przyjaciółki Crystal.
- Ja też chętnie zagram. Pokażmy na co nas stać! - Jean jako jedyna z dziewczyn posiadała ducha sportu, nie licząc Crystal i Lisy należących do cheerleaderek. Jednak ruda od zawsze kochała rywalizować, dlatego na początku liceum zasiliła szeregi damskiej drużyny piłki nożnej i zaledwie pół roku później zyskała tytuł Kapitana.
Crystal cofnęła się gwałtownie.
 - Ja chyba nie... - mruknęła. - Nie czuję się w nastroju.
Wszyscy zauważyli, że od powrotu do Instytutu zachowuje się nieswojo - cicha, zawstydzona, drepcząca z kąta w kąt. Lisa zastanawiała się czy blondynka zauważyła ich w samochodzie przed kawiarnią, jednak to nie powód by chodzić jak podczas żałoby. Nathan dał Crystal cienki zeszyt i długopis.
 - Mogłabyś zapisywać punkty. - zaproponował. Inhuman przyjęła powierzone jej zadanie, usiadła niedaleko na ławce, dopiero teraz zauważając imponującą wielkość sali treningowej. Żałowała, że ławka nie ma oparcia, przesunięcie jej do ściany było głupim pomysłem.
- Ostrzegam. Nie jestem dobra w siatkę. - Kitty zajęła miejsce z tyłu i zaraz pomachała radośnie do Crystal.
- Nie mów przeciwnikowi o swoich słabościach. - poradziła Rogue, odbijając piłkę od ziemi. Dopiero głośny plask dłonią zakomunikował początek rozgrywki. Nie minęło pięć minut, a obie drużyny zremisowały dwoma punktami. Amaquelin nie żałowała, że przypadła jej rola sędziego, gdyby uczestniczyła w grze mogłaby się odłączyć i doprowadzić do przegranej. Siedząc z zeszytem na kolanach, uważnie śledziła przebieg pojedynku.
 Niespodziewanie Lisa oberwała w głowę podkręconą piłką od Scotta.
- Summers! - wrzasnęła dziewczyna, natomiast mutant zacisnął usta, tłumiąc śmiech.
- Przepraszam. - powiedział odzyskawszy powagę. - Nic Ci się nie stało?
- Obrywałam gorzej.
Francuzka dmuchnęła falowany kosmyk kasztanowych włosów i pomasowała głowę. Pod nosem wymamrotała kilka rodzimych obelg.
- Powtórka. - odezwała się Crystal, po raz pierwszy od początku rozgrywki. Wskazując długopisem na stronę chłopców wyglądała jak nauczyciel W-F w liceum, brakowało jej tylko gwizdka.- Niech Scott jeszcze raz zaserwuje.
Anna poturlała piłkę pod siatką, Evan ją zatrzymał i podał do Cyclopsa.
- Uważaj, żeby Ci bryle nie spadły. - burknęła Lisa.
- A Ty na czoło. - odgryzł Scott, po czym uderzył piłkę. Jean odbiła ją nad głową do Rogue, ta przerzuciła delikatnie nad siatką (co dla Anny było niespotykanym doświadczeniem), a Kurt podskoczył i z impetem plasnął piłkę, która uderzyła o podłogę przeciwnej drużyny. Punkt zdobyli chłopcy.
- Do ilu gramy? - Nathan spojrzał kątem oka na Crystal, nie przerywając gry. Blondynka spojrzała w zeszyt, jakby miała tam istotne zapiski. Biała kartka przedzielona linią na pół,  po obu stronach stały mniejsze kreseczki symbolizujące zdobyte punkty.
- Chcecie do pięciu, czy więcej?
- Można do pięciu, mam jutro sprawdzian z fizyki i wypadałoby dostać chociaż tróje. - zaproponował Kurt przerzucając piłkę w stronę Jean, na szczęście rudowłosa odparła szybko atak.
Przez kilka następnych minut dźwięki odbijanej piłki oraz riposty Lisy i Scotta, niosły się echem w całej sali treningowej. Rytuał ten przerwała Crystal, informując oba zespoły, że jeśli dziewczyny zdobędą jeszcze jeden punkt, to wygrają. Chłopcy za to potrzebowali dwóch i w tym momencie walka zaostrzyłaby się, gdyby nie błąd Nathana. Brunet odbił piłkę zbyt nisko, która w efekcie wleciała na siatkę. Fala euforii ogarnęła dziewczęcą drużynę, podbiegły do Crystal, jakby to ona była odpowiedzialna za ich zwycięstwo. Tak naprawdę chodziło o zwykłą damską solidarność.
- Zwycięzcy pierwsi idą pod prysznic... A właściwie zwyciężczynie! - zadecydowała sędzia.
Chłopcy leżeli zrezygnowani na zimnej podłodze.
- Wybaczcie. - Nathan uniósł słabo rękę, przyznając się do błędu.
- Każdemu się może zdarzyć. - odparł Scott.
- Daliśmy im fory. - dopowiedział Evan. - Żeby nie czuły się beznadziejnie z powodu przegranej.

Korytarz prowadzący do kuchni zdawał się nie mieć końca. Blondynka szła powoli ze skrzyżowanymi rękoma na piersiach i uśmiechała się pod nosem, słysząc pojedyncze dźwięki wiwatu. Pewnie każda czekająca do łazienki dziewczyna wykrzykiwała swoje zwycięskie słowa. Wyobrażała sobie scenę w której Lisa patrzy z wyższością na Scotta, po czym mówi coś o jego wyzwaniu.
- Charlie, dlaczego wcześniej nic nie powiedziałeś?! - te słowa nie należały do dziewczyn, a dochodziły z gabinetu Xaviera. Crystal natychmiast rozpoznała znajomą nutę grozy Logana, bardzo często nazywał Profesora "Charlie", czego ten nie znosił. Stanęła na palcach pod drzwiami i przyłożyła ucho do mahoniowego drewna.
- Co jeszcze wiadomo na temat tego chłopaka? - zapytała opanowana Storm.
- Mieszkał z matką w Atlancie, ale przenieśli się tutaj... - Profesor w przeciwieństwie do Ororo był kłębkiem nerwów. Dziewczyna czuła to przez potężne drzwi, ale stanowczo nie chciała widzieć zdenerwowanego Xaviera, tym bardziej nie chciała teraz wchodzić mu w drogę. Myślała o tym, żeby się wycofać, przecież ta rozmowa nie dotyczyła jej, a Davida... Z drugiej strony chłopak, choć przerażający, wzbudzał w Crystal ciekawość. Gabinet ogarnęła cisza, przerwana westchnięciem Charles'a. - Jest jeszcze coś. Jego matka nie mogąc sobie poradzić z synem, wysłała go do szpitala psychiatrycznego. Poprosiła mnie o pomoc, ponieważ David jest mutantem. Myślałem, że jeśli odzyska nad sobą panowanie, to będzie mógł tutaj zamieszkać. Niestety, kiedy zadzwoniłem do szpitala, żeby przekonać się czy są jakieś postępy w jego leczeniu, powiedziano mi, że David został wypisany. Co więcej, ja to zrobiłem.
- Zrobiłeś?! - zaskoczony Hank musiał spojrzeć na złego Logana, bo po chwili cofnął swoje pytanie. - Skoro nie Ty, to kto?
- Wypisać go mogliśmy tylko Gabrielle Haller i ja. Ktoś musiał się za mnie podać i wysłać pismo.
- Myślałam, że takie... zwalnianie musi być dokonywane osobiście. - Storm zaczęła przechadzać się po pokoju. - To w końcu jest placówka dla ludzi specjalnej troski, a jeśli w grę wchodzi bycie mutantem...
- Tak jest, ale regulamin przewiduje pewien wyjątek.
- Stan zdrowia. - dokończył Bestia. - Charles porusza się na wózku, więc jechać do Atlanty, żeby załatwić jedną sprawę byłoby bez sensu.
- Dokładnie. Ktoś to sprytnie wykorzystał. Musiał znać mnie, Davida, albo Gabrielle osobiście, gdyby pracownicy szpitala zadawali jakieś pytania. Ale w grę wchodzi jeszcze odręczny podpis.
- To wszystko jest bardzo zakręcone. - stwierdził Hank. - Kto by chciał uwalniać chorego psychicznie chłopaka z genem X? Jakim cudem zyskał podpis któregokolwiek z was?
- Ktoś kto chce mi zaszkodzić. - odparł Xavier z wyraźnym smutkiem. - Niestety chyba się domyślam i nie chciałbym, aby moje przeczucie się sprawdziło.
Znowu zapadło długie milczenie. Tym razem przerwał je odgłos chrząknięcia.
- A jakie David ma moce? - spytał zaciekawiony McCoy. Dalszej rozmowy Crystal nie usłyszała, ponieważ w stronę kuchni zmierzały Jean i Lisa. Blondynka odsunęła się od drzwi odzyskując równowagę, jeszcze chwila słuchania tych informacji o Davidzie i zemdlałaby wpadając do gabinetu. Nie mogła pozbierać myśli, więc oparła się plecami o chłodną tapetę na ścianie.
- Crystal? - Lisa podeszła do przyjaciółki. - Co się dzieje?
- Nic. - słabe kłamstwo natychmiast zostało wytropione przez szatynkę.
- Nawet się nie starasz. - jej usta wykrzywił uśmiech. Miała zamiar coś dodać, ale zamknęła usta tak szybko, jak je otworzyła i zmarszczyła brwi. Crystal domyśliła się, że prowadzi telepatyczną rozmowę z Jean.
- Chodźmy do kuchni. - zaproponowała żwawo rudowłosa. - Co powiecie na koktajle owocowe jako nagrodę za zwycięstwo?
- Zrobię sobie dwa i jeden wyleje na głowę Scotta. - Francuzka chwyciła przyjaciółkę za rękę, obmyślając coraz nowsze pomysły na zdenerwowanie szatyna, z wykorzystaniem napoju. - Albo podmienię mu koktajl z szamponem, ewentualnie wyleje to na niego po prysznicu... Albo! Wleje mu do samochodu. Jak bardzo by się wkurzył?
- Eksplodowałby. - odpowiedziała Jean wyjmując z kredensu sześć długich szklanek. - Nic tak nie kocha, jak swoje auto.
- Znakomicie. Jakie są ulubione owoce Scotta? - Lisa w podskokach podeszła do blendera.
- Ty jesteś serio wredna. - Crystal usiadła na krzesełku przy blacie, a przyjaciółka wyszczerzyła do niej zęby.
- Nie jestem wredna, tylko złośliwa. To rodzinne.

Niebo przywdziało ciemną szatę, usianą miejscami drobnymi lśniącymi punkcikami. Chmury leniwie snuły się po tkaninie jak kłęby dymu, przysłaniając drobne diamenty. Crystal patrzyła na nocne zjawisko z bezpiecznego ciepła pokoju, chroniąc się przed zimnem i mrokiem. Myślami próbowała  przypomnieć sobie nocny obraz nieba w Attilanie, jednak będąc dzieckiem nigdy nie interesowała ją taka prostota. Jej rodzice byli dietetykami i częstymi gośćmi na dworze królewskim Inhumans. Wtedy razem z siostrą zwiedzały pałac, odkrywając nowe nieznane zakamarki. Wzdrygnęła na myśl o wojnie domowej i jej skutkach. Minęło już dziesięć lat, musiała znaleźć sposób na skontaktowanie się z domem. Jeżeli jeszcze istnieje. Ciche pukanie do drzwi wyrwało ją z zamyślenia. Crystal odwróciła się.
- Proszę.
Do środka weszła Kitty, ubrana w pistacjową koszulę nocną. Prawą ręką obejmowała przypartą do piersi miskę popcornu, sądząc po ruchu szczęki, zdążyła już się poczęstować.
- Gotowa na babską posiadówkę? - zapytała przełykając prażoną kukurydzę
- Posiadówkę? - zmarszczyła podejrzliwie brwi. - Co wykombinowałyście?
- Postanowiłyśmy poprawić Ci humor. Jean wymyśliła babski wieczór, ale Anna stwierdziła, że posiadówka brzmi lepiej. No i robimy to w Twoim pokoju, więc się nie wywiniesz.
Zapewne na ten temat rozmawiały Lisa i Jean przed wejściem do kuchni. Cieszyła się, że przyjaciółka stanowiła część Instytutu, gdyby jeszcze miała moce, mogłaby tu zamieszkać. Kitty odstawiła misę na biurko, przyjrzała się blondynce od góry do dołu.
- Raz, raz. - klasnęła w dłonie. - Zakładaj piżamę, bo reszta dziewczyn jeszcze organizuje jedzenie.
- Dobrze, już idę. - westchnęła Crystal, kompletnie nie przekonana co do pomysłu. Oczywiście bardzo lubiła swoje koleżanki z Instytutu, ale w tej chwili nie miała ochoty na zabawę czy szczere wyznania. Kiedy wróciła do sypialni wszystkie dziewczyny szykowały sobie miejsca siedzące. Obok Crystal przeszedł Kurt z zawieszonym na ramionach ręcznikiem, przystanął w miejscu i zajrzał ciekawy do pokoju.
- Szykuje się impreza?
- Tak, ale tylko dla dziewczyn. - Lisa wciągnęła Inhuman do pomieszczenia. - Wreszcie się dopchałeś do toalety?
- Profesor zamiast projektować nowe przeszkody na treningi, czy pojazdy mógłby pomyśleć o dobudowie drugiej łazienki.
Francuzka pokręciła oczami i zamknęła chłopakowi drzwi przed nosem.
- Myślicie, że będą chcieli przyjść?
- Jeśli tak, to grzecznie karzemy im spadać. - Rogue wsypała dwa smaki chipsów do jednej miski, mimo sprzeciwów Kitty, że nie lubi cebulowych. Przygotowania zajęły chwilę. Każda uczestniczka wieczorku znalazła sobie miejsce na łóżku lub podłodze, siedząc na poduszkach. Crystal była pewna, że pierwsze pytanie jakie padnie będzie dotyczyć jej humoru. Słuchając w skupieniu przewijających się tematów, Inhuman myślała o tym, co usłyszała w gabinecie Xaviera. Jeśli David naprawdę stwarza niebezpieczeństwo, powinna jak najszybciej ostrzec koleżanki.
- Co tak cicho siedzisz? - Rogue sprzedała jej kuksańca w żebra.
- Muszę wam o czymś powiedzieć. Chodzi o Davida.
Słowa z trudem przechodziły przez gardło Crystal. Dziewczyny na chwilę przerwały rozmowy i skierowały spojrzenia na blondynkę.
- Tak samo zaczęła, gdy miała zamiar poinformować mnie i Juliette o swoim związku z Pietro. - jęknęła Lisa, grzebiąc w paczce żelków w poszukiwaniu czerwonego o smaku malinowym.
- Nie, to nie to samo. - Crystal pokręciła głową. - Musicie obiecać, że nikomu nie powiecie o tym, co za chwilę usłyszycie.
W tym momencie wszystkie spojrzały na Kitty z przenikliwymi wyrazami twarzy. Pryde przegryzła nerwowo kanapkę z serem.
- No co? - odezwała się. - Może jestem wygadana, ale umiem dochować tajemnic.
- To dobrze, bo Profesor też nie może się o tym dowiedzieć. - Inhuman zerknęła z ukosa na Jean, a ta skinęła twierdząco głową.
- To poważniejsza sprawa. - przyznała Lisa, wymachując żelkiem w kształcie węża przed twarzą blondynki. - Crystal, chyba nie jesteś w ciąży z Davidem? Albo co gorsza... Pietro.
Po plecach szatynki przeszedł dreszcz.
- Nie! - krzyknęła Crystal, klepiąc przyjaciółkę w odsłonięte ramię. - Oszalałaś?
- To dobrze, bo nawet nie wiem jak można chociażby całować kogoś takiego... Na pewno wrażenia takie same, jak przy całowaniu kija od szczotki.
- Mogę coś powiedzieć w końcu? - Crystal uniosła dłonie przerywając falę śmiechów ze strony koleżanek. - David jest niebezpieczny. Profesor rozmawiał dziś z Loganem, Storm i Bestią na jego temat w gabinecie.. On został wypisany ze szpitala psychiatrycznego przez kogoś, kto podał się za Xaviera, ale to jeszcze nie wszystko, jest mutantem.
 Jedyny dźwięk jaki ogarnął pokój po wypowiedzeniu słów Crystal, to niespokojne oddechy każdej z osobna. Jean otworzyła usta, jednakże tak samo szybko zamknęła je, jakby się rozmyśliła.
- Jesteś pewna? - zapytał ściszony głos Kitty. - Rozmawiałam z nim kilka razy i wydawał się bardzo sympatyczny.
- Nie jest, mogę Cię zapewnić. Nie zamykają ludzi w psychiatryku bez powodu.
- Okej, może i tam był, ale jeśli został wypisany to chyba znaczy, że już wszystko z nim dobrze. - dopowiedziała Lisa obojętnym tonem.
- Nie słuchałaś? Tu czuć jakiś podstęp, komuś zależy, żeby zniszczyć Xaviera. - Jean wzięła stronę Crystal. - Słyszałaś coś jeszcze?
- Nie, tylko to. Ale Profesor chyba obawia się Davida, wyczułam to po jego głosie, był niemal na skraju załamania. Gdyby leczenie Hallera poszło zgodnie z planem, pewnie by tu mieszkał.
- Dlaczego?
- Pewnie ze względu na gen X. - Crystal wzruszyła ramionami. Powiedziała wszystko, co usłyszała przed gabinetem.
- Musimy ostrzec chłopaków, niech się z nim nie zadają. - dodała stanowczo Shadowcat. - Bo co będzie, jeśli pewnego dnia któryś go tu zaprosi?
Inhuman nie pisnęła słowem o tym, że omal sama tego dzisiaj nie zrobiła. Nie wiedziała, czy dobrze robi, ale reszta była już pochłonięta rozmową na ten temat.
- Dobra, słuchajcie. - Jean przejęła inicjatywę i uspokoiła zebrane koleżanki. - Musimy się dowiedzieć, kto wypuścił Hallera z tego szpitala.
- Profesor ma swoje podejrzenie. - odparła cicho Crystal. - Ale nie powiedział kto, więc chyba to nie jest pewne. To musiał być ktoś, kto zna Profesora, albo matkę Davida.
Żadna z nich nie zdawała sobie sprawy z upływającego czasu, a temat nowego kolegi w szkole nie opuszczał zebranej grupki. Dziewczyny dzieliły się swoimi spostrzeżeniami i takim sposobem Anna zwróciła uwagę na późną godzinę. Nikt z instruktorów nie przyszedł do nich, ponieważ niewielka lampka na stoliku rzucała słabe światło na beżowe ściany, więc uznali, iż uczniowie dawno śpią.
- Myślicie, że Profesor śpi? - zapytała nagle Lisa, po tym jak jedynym odgłosem stał się szelest pustych paczek po przekąskach i kartony z napojami.
- Jest prawie pierwsza w nocy. Na pewno. - na dowód, Rogue spojrzała w stronę elektronicznego budzika.
- Bo muszę się zapytać, czy mogę jeszcze zostać.
- Zrobisz to rano, na pewno nie byłby zadowolony, gdybyś teraz do niego zapukała.
- W domu potrafię sobie przypomnieć o jakiejś pierdółce i obudzić brata w środku nocy, bo potem rano zapominam, co chciałam powiedzieć.
- Ja Ci przypomnę. - Crystal przeciągnęła się ze znużeniem. - Chyba pora skończyć naszą posiadówkę.
Kitty na raz zebrała połowę opakowań, a utworzony przy tym hałas mógł z łatwością zerwać na nogi połowę Instytutu. Jean przyłożyła palec do ust.
- Cii.. - wysyczała.
- Przepraszam. - szatynka trzymała dłonie ze śmieciami nieruchomo. - Gdzie to schowamy, chyba bez sensu iść teraz do kontenera za budynek.
- Wyrzucimy to rano, na razie niech zostanie tutaj. - odparła Crystal, na co Kitty pokręciła głową.
 - Nie będziecie spać w śmieciach. Zaniesiemy to z Rogue do kuchni i nikt się nie skapnie.
Crystal odniosła wrażenie, że dziewczyny planują starcie śladów po nocnej schadzce tak, jakby miały zamiar ukryć butelki po alkoholu, a nie paczki po słodyczach i kartony z soków owocowych. Jean za pomocą telekinezy uniosła kilka śmieci, pomagając Kitty i Annie przenieść je do kuchni.
Lisa i Crystal postanowiły iść spać.
- Czyj to był pomysł? - zapytała blondynka wsłuchując się w kroki lokatorek, zmierzających do pokoi.
- Jean, a co? Nie podobało Ci się? - ziewnęła, zasłaniając dłonią usta.
- Nie, nie. -  Crystal przekręciła się na drugi bok i teraz patrzyła na nocną otchłań za oknem. Zupełnie jakby świat pochłonęła czarna dziura. - Dobrze, że was wszystkie mam. Dzięki. Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale kocham Cię Lisa, jak siostrę.
Odpowiedziała jej jedynie cisza, więc dziewczyna uznała, że przyjaciółkę zmorzył twardy sen.