piątek, 4 listopada 2016

7. Niefortunne zdarzenie

Od czasu rozstania Lisy i Crystal, minęło piętnaście minut. Inhuman była zmuszona opracować układ sama przy pomocy Kitty, która o dziwo okazała się całkiem niezła w byciu cheerleaderką. Przy akompaniamencie skocznej muzyki, dziewczyny łatwo wymyślały nowe ruchy, a także okrzyki dopingu. Całemu pokazowi przyglądał się Kurt.
- Nie, nie robisz to źle. - chłopak przerwał ćwiczenia, podchodząc do Shadowcat.
- Kurt, nie mamy czasu na wygłupy. Ja to muszę mieć na jutro gotowe.
Crystal podparła boki rękoma, w których dalej trzymała niebiesko-złote pompony. Nightcrawler wziął parę od Kitty i zaczął nimi wymachiwać, co natychmiast spowodowało, że Inhuman wybuchnęła śmiechem. Wagner śpiewał przy tym słowa piosenki dochodzące z radia i wystarczyło kilka sekund, by wpadł do basenu, ochlapując radosne dziewczyny. Crystal otrzepała mokre tenisówki, patrząc na kałużę wokół siebie, natomiast Kitty w mgnieniu oka przestała się śmiać.
- Kurt! Ja Cię chyba zabiję! - odgarnęła rękoma mokre włosy z oczu.
- Co tu się dzieje? - zapytała Lisa, stojąc obok Xaviera w drzwiach prowadzących do salonu Instytutu.
- Profesorze, Kurt zakłacza basen! - krzyknęła Pryde. Crystal uśmiech dalej nie schodził z twarzy, teraz patrzyła na odprężoną przyjaciółkę.
- Nieprawda. Już nie linieję od miesiąca. - na powierzchnię wyszła niebieska istota, w żadnym wypadku nie przypominająca Kurta Wagnera, jakiego Lisa znała na co dzień. Każdy człowiek, który nawet był mutantem reagował tak samo, krzykiem albo poważnym zdziwieniem. Jednakże Nigellissa Rousseua podeszła do basenu i spojrzała na pompony unoszące się na tafli wody.
- No i co ja teraz zrobię bez pomponów? - przeniosła wzrok na Crystal.
- Ja chyba zepsułem zegarek... - mruknął chłopak. - Nie mogę wrócić do ludzkiej postaci.
- Zanieś to do Hanka, powinien być u siebie w laboratorium. - odparł Charles, ratując Wagnera przed wściekłym spojrzeniem Kitty.
- Nigdy nie warto zadzierać z kobietami. - dodał, gdy uczeń przechodził obok niego.
Amaquelin chciała uspokoić Lisę, więc przedstawiła jej dotychczasowy rezultat. Francuzka zdziwiła się, kiedy Crystal powiedziała, że główna zasługa leży po stronie Shadowcat.
- Powinnaś zasilić szeregi naszej drużyny. Przydałaby się jakaś rozgarnięta osoba, bo ja i Crystal ledwo dajemy radę. - przyznała z podziwem. - Nie żebym nie lubiła naszych koleżanek, ale nie są zbyt ogarnięte jeśli chodzi o wymyślanie układu.
- A powiedz... Skoro mamy trochę czasu wolnego... - Inhuman nie wiedziała jak najdelikatniej zacząć nowy temat rozmowy. - Jak było?
- Dobrze. - odpowiedziała Lisa, dziwnie spokojna. - Naprawdę, nigdy wcześniej nie byłam bardziej zrelaksowana. Ale nie mogę Ci zdradzić szczegółów. Jesteśmy przyjaciółkami, ale tą kwestię musisz zrozumieć... Opowiedziałam o wszystkim i Profesor zapewnił, że sprawa będzie załatwiona.
- Widzisz. Miałam rację. - Crystal wypięła dumnie pierś.

Następnego dnia, podczas śniadania, ożywiona jak nigdy Lisa prowadziła konwersację z Evanem na temat zbliżającego się meczu.
- To już jutro, mam nadzieję, że pokonacie Boston, bo mamy naprawdę świetny układ. - tu spojrzała na Kitty. Crystal chciała zapytać Xaviera o rozwiązanie problemu przyjaciółki. Odkąd z nim rozmawiała, chodziła wesoła i uśmiechała się nawet do Scotta. Dziewczyna szybko zdała sobie sprawę, że zapewne adrenalina związana z rozgrywkami tak na nią działa.
- W ogóle co Juliette chciała od Ciebie po szkole? - ciągnęła zażarcie Lisa, nie pozwalając Danielsowi jeść w spokoju śniadania.
- Zmusiła mnie do bycia DJ'em na balu. - jęknął Evan, odsuwając talerz z niedokończoną kanapką. - Stwierdziła, że najlepiej się do tego nadaję.
- To chyba dobrze. - przechwycił McCoy, usiłując naprawić zegarek Kurta. Od czasu wczorajszego wybryku, nie schodził na dół, chyba że musiał coś zjeść.
Nigellissa podniosła spojrzenie znad jedzenia na niebieską postać Wagnera. Chłopak miał na sobie czerwoną kurtkę, na co Lisa szybko stłumiła śmiech.
- Zrobione! - zakomunikował Hank, wyciągając rękę z zegarkiem ponad głowę. - Pamiętaj, że nie możesz go moczyć. Jest bardzo delikatny.
- Jasne. - mruknął urażony, ale mimo to był wdzięczny.
- Czyli kąpiesz się w tym... - Francuzka patrzyła uważnie na długi ogon i niebieską skórę. Po chwili Kurt znowu przybrał postać ludzką, teraz w czerwonej kurtce na plecach nie wyglądał komicznie.
Dzisiaj jechał ze Scottem, więc Lisa i Crystal szybko wymieniły się spostrzeżeniami w samochodzie Juliette, która kompletnie nie wiedziała o czym one rozmawiają. Dwie przyjaciółki doszły do jednego wniosku, że Nightcrawler w czerwonej kurtce wygląda tak samo, jak Michael Jackson w teledysku "Thriller".
- Jak myślisz, co go ugryzło? - zapytała zmartwiona Crystal, przeszukując szafkę w celu znalezienia podręcznika od matematyki.
- Kurta? Nie mam pojęcia. Może dalej się martwi o moje pompony. - Lisa uśmiechała się łobuzersko. - Boi się, żebym go nie pobiła.
- Czasami robi głupstwa, ale nigdy nie przykłada do tego większej uwagi. Nie martwi się tym, chyba, że kogoś skrzywdzi, albo urazi.
- To tylko pompony. W składziku na sali gimnastycznej jest ich potąd. - przeciągnęła poziomo palec nad głową. Blondynka patrzyła błagalnie na Francuzkę.
- Wytłumacz mu, że się nie gniewasz, bo będzie chodził jak zbity kundel jeszcze przez wiele tygodni.
- Dobra. Zrobię to tylko ze względu na Ciebie. - mruknęła nieusatysfakcjonowanie.
- Jesteś kochana, a teraz idę. - wskazała odnalezioną książkę i ruszyła korytarzem do klasy matematycznej.
W przeciwieństwie do większości uczniów z jej rocznika, Crystal lubiła przedmioty ścisłe, czasem pomagała innym zrozumieć matematykę, czy skomplikowane wzory chemiczne. Inhumans mieli znacznie bardziej rozwinięty umysł od przeciętnego człowieka, nawet mutanta takiego jak Jean, więc przedmioty szkolne (prócz oczywiście historii) nie stanowiły dla niej żadnej trudności. Przed wejściem do sali zauważyła postać, którą chciała za wszelką cenę unikać. Pietro opierał się o ścianę, tuż przy drzwiach. Crystal mogłaby udawać, że go nie widzi, jednakże nie potrafiła oderwać wzroku od srebrnych włosów i koszulki z Pink Floyd, jego ulubionym zespołem.
- Cześć. - mruknęła pod nosem od niechcenia, a Maximoff natychmiast otworzył przed nią drzwi. Blondynka stanęła, jakby wejście miało kryć za sobą jakąś pułapkę. Spojrzała pytająco na chłopaka.
- Kultura wymaga otworzenia kobiecie drzwi.
- Och, no tak zapomniałam, że jesteś nad wyraz uprzejmy. - prychnęła, wchodząc do klasy. Tam przeżyła jeszcze jedną niespodziankę, gdy zobaczyła Lance'a Alversa siedzącego obok jej stolika.
Zmówili się, czy jak? pomyślała.
- Hej, Crystal. Podobno jesteś dobra z matmy, a ja jak wiadomo mam z nią problem. - zaczął, nim dziewczyna położyła torbę na blacie. - Chcę zdać tą budę. Pomożesz mi, prawda?
- Są takie słowa jak: "poproszę", "czy mogłabyś". To serio nie jest trudne. - usiadła na miejscu, zastanawiając się co Brotherhood może od niej chcieć. Jeszcze tylko brakowało jej widoku Todda. - Mogę Ci pomóc, jeśli to dla Ciebie ważne.
- Bardzo ważne, bo oprócz zachowania mam matmę na karku.
Skinęła głową i przysunęła swój stolik blisko Lance'a. Zdążyła mu wytłumaczyć bieżący materiał, zanim zjawił się nauczyciel.

Raven Darkholme wyciągnęła z szafki stos plików do uzupełnienia, posyłając Charles'owi spojrzenie pełne triumfu. Nie odezwała się do niego, kiedy zjawił się w asyście Ororo i Logana, ani kiedy zabierał się za podpisywanie dokumentów. Storm odnalazła akta Evana i przejrzała je bardzo dokładnie, co obiecała swojej siostrze, a zarazem matce chłopaka. Dyrektorka spojrzała kątem oka na Wolverine'a, oglądającego jeden z wielu obrazów, mężczyzna zawsze wzbudzał w niej niepokój, więc nie odważyła się rzucić w stronę Xaviera żadnej obelgi. Westchnęła cicho, oparła się na fotelu i wyjrzała przez okno na dziedziniec szkoły.
- Mógłbym Cię jeszcze prosić o dokumenty Lisy? - głos Xaviera wyrwał ją z zamyślenia.
- Kogo? - zapytała.
- Nigellissa. Przyjaciółka Crystal.
Raven gwałtownie pobladła, jakby Charles trafił w jej czuły punkt.
- Dokumenty mogą podpisać tylko opiekunowie.
- Jest pod moją opieką, do czasu aż jej brat wróci z podróży służbowej. - jego głos był spokojny. Mystique uśmiechnęła się przebiegle i mimo to wyjęła z szuflady biurka dodatkową partię zapisanych kartek z pieczęcią liceum. Charles zastanowił się chwilę, dlaczego dokumenty Lisy nie leżały z innymi.
- Podróż służbowa... - mruknęła niedosłyszalnie Raven. Uśmiech dalej nie schodził z jej twarzy. - Ty nic nie wiesz o tej dziewczynie. Na Twoim miejscu uważałabym z kim Crystal się zadaje.
- Moi uczniowie sami decydują o swoim życiu. - Xavier wrzucił długopis do czarnego kubeczka. Nie tylko Raven dostrzegła frustrację w jego spojrzeniu, gdy przypadkowo zobaczył zdjęcie oprawione w elegancką złotą ramę. Doskonale pamiętał upalny dzień, kiedy Hank poprosił jego, Raven i Erika do wspólnej fotografii. Cała trójka odwróciła się, a stojąca w środku Mystique objęła ramionami przyjaciół.
- Nie wiedziałem, że dalej je trzymasz. - przyznał ze smutkiem.
- Trzymam je, bo ładnie wyszłam. - wzruszyła delikatnie ramionami. Profesorowi wystarczyła chwila, by przekonać się, że Raven kłamie. Tak samo jak on tęskniła za czasami, gdy wszystko między nimi układało się wspaniale. Poczuł nieprzyjemny dreszcz, patrząc na uśmiechniętego Erika. Teraz nie wiedział dokąd jego przyjaciel odszedł, ani czy wraca wspomnieniami do ich starego życia. Pomyśleć, że gdyby nie kilka błędnych kroków, Raven i Erik mieszkaliby dalej w Instytucie i pomagali Xavierowi w szkoleniu młodych X-men.
- Chyba powinienem już iść. - powiedział zrezygnowany, po czym skinął do Logana. Wolverine bez słowa otworzył drzwi, a Charles cofnął wózek. Raven od czasu jego wypadku nie widziała jak sobie radzi, ani nie chciała dopuszczać myśli, że jej przyjaciel jest skazany sam na siebie. Szybko odgoniła ponure obrazy bezradnego Xaviera. Nigdy nie był jej przyjacielem, to Erik wyciągnął do niej pomocą dłoń, kiedy tego najbardziej potrzebowała. Charles miał swoją szkołę i to się najbardziej dla niego liczyło.
Chciała jeszcze raz na niego spojrzeć, ale jedyne co ujrzała znad biurka to zamknięte drzwi. Przygryzła nerwowo wargę i chwyciła za ramkę ze zdjęciem, jakby nigdy wcześniej go nie oglądała. Wiele razy wyjmowała fotografię, chcąc ją wyrzucić, albo wypalić twarz Xaviera. Jednak zawsze, będąc blisko celu, szybko wsadzała nietknięty obrazek z powrotem do liściastej ramki, upewniając się, że żadnej z postaci nic się nie stało.

Słońce odbijało piękną złotą łunę, sprawiając, że Instytut wyglądał jeszcze bardziej okazale. Juliette, Lisa i Crystal wysiadły z samochodu przewodniczącej szkoły. Inhuman przywykła do wyczerpujących treningów drużyny cheerleaderek, ale tym razem była bardziej zmęczona. Jedyne o czym marzyła to porządny prysznic i tabliczka czekolady. Przed wyjściem do szkoły mówiła Profesorowi, iż dzisiaj nie da rady uczestniczyć w treningach X-men, więc będzie musiała uważnie słuchać, co robili, aby nie dać się zaskoczyć następnym razem. Z całej trójki jedynie Juliette była ożywiona. W czasie próby cheerleaderek miała zajęcia z łucznictwa na których szło jej coraz lepiej. Instytut o tej porze był opustoszały, najwidoczniej wszyscy jeszcze byli na treningu. Dziewczyny postanowiły rozgościć się w kuchni. Crystal otworzyła lodówkę, w poszukiwaniu czegoś słodkiego.
- No nie! - burknęła rozzłoszczona. - Storm wczoraj robiła zakupy, a dziś ani jednego batonika.
- Może będzie coś w schowku? - Lisa wskazała na niewielkie drzwi obok lodówki. Odkąd w Instytucie pojawił się tajemniczy "pożeracz słodyczy" (jak ochrzciła go Kitty), większość lokatorów chowała słodkości w swoich tajnych pomieszczeniach. Crystal przypadł schowek na miotły. 
Blondynka otworzyła drzwi, a to co zobaczyła kompletnie ją zamurowało. W środku ciasnego składzika stał Kurt, odwrócony plecami do wejścia. Na przeciwko niego klęczał Nathan, operujący dłońmi dół jego kurki.
- Kurt. Co wy tu robicie?! - zapytała zmieszana, zapominając o chęci zaspokojenia głodu.
- Crystal, skończyłyście wcześniej? - zapytał chłopak, szturchając Clarksa w ramię. Ten natychmiast się podniósł.
- Cześć Crystal. - Nathan przeczesał palcami włosy. Był bardziej ożywiony niż zazwyczaj. - Jak było na treningu?
- Całkiem... Dobrze. - Inhuman poczuła pot spływający po jej plecach, a niedawno odczuwalny głód zmienił się w kamień ciążący na żołądku. - A co wy... To znaczy... Emm...
- Nie macie treningu? - przechwyciła Lisa, wyręczając przyjaciółkę. Crystal odeszła do blatu i usiadła na krześle barowym. Teraz zamiast czekolady, miała ochotę zapaść się pod ziemię, a najlepiej zapomnieć o tym widoku. Co gorsza chłopcy wcale nie wyglądali na zmartwionych, ani zażenowanych.
- Trochę się zasiedzieliśmy. - przyznał Kurt. - Profesor nas chyba zabije.
- Lepiej będzie jak pójdziemy do pokoju i tam dokończymy. - powiedział Nathan do Kurta. Niepokoiło go jednak zachowanie Crystal. - Wszystko okej?
- Tak, tak... - jęknęła dziewczyna. - Możecie nas zostawić same? To babskie sprawy.
- Jasne, już nas nie ma. - Alchemik chwycił kolegę za materiał kurki i wyprowadził z kuchni. Juliette usiadła na przeciwko Crystal, a Lisa obok niej. Uważnie słuchały tego co blondynka opowiadała.
- Nathan gejem? - pisnęła Moris niedowierzająco. Odruchowo zerknęła na futrynę, oddzielającą korytarz od kuchni, by upewnić się, że nikt nie słyszy o czym rozmawiają.
- W sumie mogłam się tego domyślić. - Inhuman opanowała nerwy. - Praktycznie od początku chodzi za Kurtem, zbytnio nie gada z dziewczynami, na dodatek zna się na kolorach. Wiecie, nie tak jak normalny facet... Wystarczy, że pokażecie mu jakiś odcień, a on bez problemu go odgadnie.
- Chyba trochę dramatyzujesz. - przyznała Juliette, nalewając przyjaciółkom soku do szklanek. - Przecież nie zrobili nic złego. Fakt, mogli zablokować drzwi, albo zostać w pokoju. Jednakże to normalna ludzka rzecz. To tak samo jakbyś przyłapała chłopaka i dziewczynę w takiej samej sytuacji.
- Z resztą ten Nathan wydaje się całkiem spoko. Ostatnio z nim rozmawiałam, jak miałaś swój trening. - dodała Lisa. - Bardziej mnie dziwi Kurt.
- Przecież chodzi za tą swoją Amandą, a na matmie nie może oderwać od niej wzroku. - powiedziała Juliette, usiłując znaleźć inne wytłumaczenie tego nieprzyjemnego incydentu.
- Chyba, że jest zwykłą przykrywką. - Lisa zobaczyła piorunujące spojrzenie Juliette. - Na filmach to się sprawdza.
- Biedna Amanda. - westchnęła Crystal. - Naprawdę widziałam ich jako super parę.
- Cóż, bywa. - Francuzka poklepała Inhuman w ramię, po czym wstała z miejsca. - Nie wiem jak wy, ale ja mam ochotę na coś do jedzenia.
Zaśmiała się, widząc wyraz twarzy Crystal, który wskazywał na to, że do końca dnia nic nie przełknie. Nagle do kuchni wszedł wykończony Scott w dresie i mokrych od potu włosach.
- O jesteście. - uśmiechnął się. - Profesor chce zamówić pizze, zjecie?
- Tak! - odpowiedziały chórem Juliette i Lisa.