środa, 6 lipca 2016

1. David i Nathan

Irytująca melodia budzika wyrwała Crystal ze snu. Zielone cyfry wskazywały godzinę ósmą rano, a blade światło poranka przebijało się przez okna. Przetarła zmęczone oczy i nawet nie zdziwiła jej obecność Lisy. Dziewczyna siedziała w białym fotelu, czytając książkę, która na pewno nie była szkolnym podręcznikiem. W dłoniach Francuzki spoczywał kryminał z prywatnej biblioteczki Crystal. 
- Facet miał łeb. - powiedziała widząc obudzoną przyjaciółkę. - Pisać takie cegły, które ciekawią od początku do końca. 
- Na którym jesteś rozdziale?
Blondynka chwyciła przygotowane poprzedniego wieczoru ubranie, szczotkę do włosów i zaczęła rozczesywać złociste kołtuny, przy białej toaletce.
- Dopiero na dwudziestym, bo za wcześnie ustawiasz budzik.
- Dlaczego po prostu nie pożyczysz tej książki?
- Ponieważ: a) mam tendencję do gubienia nie swoich rzeczy i b) wtedy siedząc tutaj i czekając, jak książę na śpiącą królewnę, bym się zanudziła, chwyciła za jedną z książek i w efekcie cała Twoja biblioteczka leżałaby u mnie w domu.
- Dobra, niech Ci będzie. - spojrzała przelotnie na szatynkę spod długich, gęstych rzęs. - Idę się przebrać i możemy jechać.
- Jechać? Czyżby Scott zaoferował podwózkę?
- Nie. Przecież Juliette zdała prawo jazdy i mówiła, że będzie nas wozić.
- No tak! - Lisa z impetem zamknęła kryminał, po czym odłożyła książkę na półkę. - Juliette zdała już w piątek, a my nawet tego nie oblałyśmy. Dziś po szkole jedziemy od razu na sok.
Dziwnym trafem drzwi toalety były otwarte, co nie zdarzało się często w porannych godzinach. Crystal liczyła spotkać sporą kolejkę i awanturującego się Scotta o to, że Jean siedzi już za długo. Tymczasem atmosfera na korytarzu była spokojna.
Wszyscy lokatorzy Instytutu przygotowywali zbiorowo śniadanie. Crystal natychmiast dołączyła do zbiegowiska, ale pozostało już tylko nakryć do stołu. Każdy posiłek u Xaviera wyglądał jak przygotowanie Wigilii: krzątanina w kuchni, liczenie miejsc, a przede wszystkim rozmowy przy posiłku.
- Poczekam na zewnątrz. - oznajmiła Lisa, kiedy Crystal znalazła się blisko niej.
- Nie ma mowy, siadasz z nami. - zaprzeczyła blondynka, prowadząc przyjaciółkę na miejsce obok siebie. Lisa była przyzwyczajona do takiego zachowania, cały czas powtarzała, że nie jest głodna i poczeka na nią. Z drugiej strony na widok świeżych kanapek i aromatycznej herbaty ściskało jej żołądek. W domu jadła regularnie, nawet szykowała jedzenie dla brata, jednakże to było nic w porównaniu z posiłkami u Xaviera. Często czuła się jak członek nietypowej rodzinki, tutaj praktycznie jadła i spędzała czas wolny z Crystal.
Rozmowy w większej mierze dotyczyły zbliżającego się balu. Anna już na samym wstępie doszła do wniosku, że jej noga tam nie postanie. Lisa zauważyła nagle milczącą Crystal, a jak się potem okazało nie tylko ona.
- Nasza Crystal rozpacza po białowłosym Pietro. - w głosie Rogue wyczuła pogardę do Maximoffa. - Nie martw się, możemy zostać razem i obejrzeć jakiś film.
- To ja też. - dorzuciła Lisa. - A co z Juliette?
- Ona musi tam być jako przewodnicząca szkoły.
- Naprawdę chcecie zrezygnować ze szkolnej zabawy i oglądać telewizję? - Charles spojrzał na Crystal jakby przed chwilą przyznała się do przestępstwa. Anna westchnęła ciężko.
- Ja nie widzę sensu, żebym tam szła.
- Ja... - zająknęła się Crystal, ale po chwili zamknęła usta.
- Oczywiście to wasza sprawa, ale nie marnowałbym szansy na wyjście z domu i spędzenia czasu ze znajomymi. Potem będziecie żałować, że nie posłuchałyście rady inwalidy.

Juliette podjechała pod Instytut punktualnie o ósmej trzydzieści. Kierowała samochód z taką lekkością i odprężeniem na twarzy, aż trudno było uwierzyć, że zdała egzamin zaledwie dwa dni temu. Czarne Renault zatrzymało sie przy schodach budynku, Juliette wysiadła z pojazdu i przywitała siedzące na schodach przyjaciółki.
- Czy to nie jest przypadkiem samochód Twojej mamy? - Lisa oglądała Renault jakby szukając dowodów na potwierdzenie swojego pytania.
- Tak. Powiedziała, że dopóki nie będzie nas stać na drugi, to mam jeździć tym, a ona służbowym.
Nagły gwizd podziwu zwrócił wzrok dziewczyn w stronę drzwi. Hank patrzył na pojazd z wyraźną ekscytacją, natomiast Logan lepiej ukrywał emocje pod wieczne obojętnym wyrazem twarzy. Tuż za nimi wyszła reszta uczniów Instytutu.
- Gratulacje zdanego prawka Juliette. - odezwał się Scott.
- Dzięki. Nie było łatwo pogodzić szkoły i jazd, ale jakoś dałam radę.
- Dobra, my tu gadamy, a do rozpoczęcia lekcji zostało piętnaście minut. - Crystal otworzyła drzwi obok kierowcy i usiadła na wygodnym siedzeniu.
Wszyscy w dość szybkim tempie podzielili się na dwie grupy. Oczywiście Juliette wygrała pod względem ilości pasażerów, prócz trójki przyjaciółek na tyłach z Lisą usiedli Kitty i Kurt. Natomiast Jean, Rogue i Evan zostali skazani na czerwony pojazd Scotta. Juliette obiecała, że grupy codziennie będą się wymieniać, aby każdy mógł ocenić jak sobie radzi za kierownicą. Podczas drogi do szkoły, Kitty wypytywała Moris o wszystko co dotyczy egzaminu, aż w pewnym momencie padło pytanie:
- A co, przymierzasz się?
Shadowcat kiwnęła twierdząco głową.
- Jeśli mogłabym Ci doradzić, to zanim usiądziesz za kierownicą przy instruktorze, poćwicz na placu z kimś doświadczonym. Dzięki temu nabierzesz pewności.
- Minie trochę czasu zanim podejmę ostateczną decyzję. Szkoła, treningi, jeszcze prawo jazdy.
Kurt szturchnął Kitty w bok, po czym chrząknął teatralnie. Juliette i Lisa nie wiedziały o istnieniu X-men, podobnie jak reszta mieszkańców miasta. Crystal nigdy nie zdobyła się na odwagę, by wyznać im prawdę na temat Instytutu, dlatego po słowach dziewczyny natychmiast wstrzymała oddech.
- Treningi? - dopytała Juliette skręcając na parking szkolny. - Ty coś trenujesz?
- Sztuki walki, zapisałam się niedawno.
Inhuman puściła powietrze trzymane w płucach. Jej przyjaciółki wyglądały na zafascynowane i jednocześnie zaskoczone. Zdziwił je fakt, że tak drobna istota jak Kitty Pryde ćwiczy sztuki walki. Crystal spojrzała w lusterko na odbicie Lisy, dziewczyna z łatwością mogła wyczuć czyjeś kłamstwo. Na szczęście siedziała cicho niczego się nie domyślając.
Znalezienie wolnego miejsca na parkingu szkoły zawsze graniczyło z cudem. Juliette straciła z oczu Scotta, najwyraźniej był w tym lepszy. Znacznie wcześniej otrzymał swoje prawo jazdy i przez ten czas nauczył się mieć oczy szeroko otwarte. Często zadawała sobie pytanie, czy cokolwiek widzi przez okulary. Zbawienie nadeszło wraz z pojawieniem się pustego pola pod oknem sali gimnastycznej. Dziewczyna z ulgą włączyła kierunkowskaz, ale zahamowała gwałtownie, kiedy rozpędzony jeep wjechał w upatrzone przez nią miejsce.
- Lance Alvers i jego kamraci. - burknęła Lisa, po czym razem z Juliette otworzyła okno.
- Spadaj, ja tu byłam pierwsza!
Crystal natychmiast rozpoznała wysiadającą z jeepa postać. Pietro Maximoff zerknął ukradkiem na twarz byłej dziewczyny, a Crystal udawała, że wcale ją to nie interesuje. W rzeczywistości za każdym razem, kiedy na nią patrzył miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Bardzo mi przykro pani prezydent, ale trzeba było jechać szybciej, albo przyjechać wcześniej.
Lance uważnie patrzył w ciemne oczy Juliette. Dziewczyna wyglądała jakby za chwilę miała wybuchnąć.
- Alvers, zabieraj stąd swoją gablotę, albo przetestuję na Tobie swój lewy sierpowy! - francuski akcent Lisy przywołał  kilku gapiów.
- Lepiej go nie prowokuj, bo tobą wstrząśnie. - zabrał głos Pietro. - Dosłownie.
Zebrana grupka uczniów wskazała na Lance'a, po czym krzyknęli: "samochód". Alvers i Maximoff odwrócili się do cofającego jeepa. Natychmiast zapomnieli o konflikcie i popędzili w stronę auta. Dumna Juliette zaparkowała Renault.
- Nie wcisnąłeś sprzęgła? - zapytał Pietro, patrząc jak kolega usiłuje wsiąść do samochodu.
- Wcisnąłem, kretynie!
Wśród idących do budynku gapiów Crystal zauważyła rudą kitkę Jean, a Juliette w tym samym czasie mówiła coś o karmie. Gdyby tylko mogła powiedzieć przyjaciółce, że to wcale nie zasługa losu...

Przed historią zawsze dopadała ją trema. Nigdy nie lubiła tego przedmiotu, na dodatek pani Moore wzbudzała w niej nieprzyjemne uczucie. Na każdej lekcji nauczycielka pytała wybranego ucznia, nawet w trakcie monologu na temat jakiejś bitwy, lub króla. Nie miała żadnego systemu jak dzień, miesiąc, czy działanie matematyczne. Lisa kiedyś zażartowała, że pani Moore widzi ludzkie dusze, albo czyta w myślach i wie kto ją obraża. Crystal nie zdziwiłaby się, gdyby historyczka miała w sobie gen X.
Kiedy jeszcze byli z Pietro dość świeżą parą, zawsze przychodził do niej na przerwie przed historią, wręczał batonik, albo inną słodycz i powtarzał, że dziś nie jest dzień na pytanie Crystal. Oczywiście Maximoff nie był cudotwórcą, bo bywały dni kiedy nauczycielka pytała ją o podanie daty, albo imienia monarchy, ale co dziwne zawsze znała odpowiedź. Z czasem okres słodyczy i dopingu minął.
Wyjmowała z szafki podręcznik, gdy ktoś stuknął ją delikatnie w ramię. Na szczęście nie był to Pietro. Ujrzała przed sobą dobrze zbudowanego chłopaka o jasnych włosach i niebieskich oczach Jego uśmiech miał w sobie coś co sprawiło, że Crystal uspokoiła nerwy.
- Przepraszam. Powiedziałabyś mi, gdzie znajdę gabinet dyrektora?
- Jasne. - odwzajemniła uśmiech nieznajomemu. - Mogę Cię zaprowadzić.
- Byłoby miło. Dzięki.
Prowadziła chłopaka przeciskając się przez zgraję uczniów, co chwila zerkając czy wciąż za nią idzie. Myślała, że może powinna opowiedzieć mu trochę o liceum. To jednak on przerwał ciszę pomiędzy nimi.
- Jestem David.
- Crystal. Właściwie to Crystalia, ale wszyscy skracają, żeby było prościej.
- Bardzo ładne imię. Niespotykane.
David przyspieszył chód, by dorównać dziewczynie. Kiedy ta się zorientowała, natychmiast zwolnili.
- Jesteś nowy w szkole?
- Mam nadzieję. Przeniosłem się z mamą do Bayville z Atlanty. Wcześniej chodziłem do męskiej szkoły, ale to strasznie frustrujące kiedy nie mijasz na korytarzu żadnej ładnej dziewczyny.
- Na pewno zostaniesz przyjęty. Pani Darkholme czasem jest surowa, ale to miła kobieta. Trzeba tylko trafić na dobry humor.
- Oby dziś był ten dzień.
Stanęli przed orzechowymi drzwiami, na których widniała tabliczka z napisem: "Dyrekcja".
- Poradzisz sobie dalej. Po prostu pukasz i ostrożnie wchodzisz.
Zdała sobie sprawę z własnej głupoty, więc natychmiast zamilkła. David znowu się uśmiechnął.
- Dzięki za wskazówki Crystal. Do zobaczenia, mam nadzieję.
- Cześć.
- Powodzenia na historii! - dodał przez ramię, nim zniknął w pokoju dyrektorki. Crystal zerknęła niechętnie na okładkę podręcznika z obrazem rewolucji francuskiej i złotym napisem: "Historia". Dopiero dzwonek uświadomił jej powrót do rzeczywistości.

Zgodnie z obietnicą Lisy, po lekcjach pojechały we trójkę do pobliskiej kawiarni. Juliette i Crystal zajęły miejsca na wygodnych fotelach przy dużym oknie. Lisa stanęła przy ladzie, a po złożeniu zamówienia dołączyła do rozmowy.
- Opowiadaj o swoim nowym koledze. - zagaiła dziarsko Juliette, na co Francuzka pokręciła oczami.
- Nazywa się David i chyba jest nowy. Dopiero przyniósł papiery.
- Coś więcej? - dopytała.
- Hmm... Przeprowadził się z Atlanty, gdzie chodził do męskiej szkoły. Mieszka z mamą, tak wnioskuję, ponieważ nie wspomniał nic o ojcu. Jest fajny.
- Fajny? - Lisa uniosła brwi. - Śliniłaś się do niego jak szczeniak.
- Nieprawda. - prychnęła blondynka. - Stałybyście na moim miejscu i zobaczyły jego uśmiech.
Patrzyła na jesienny krajobraz miasta, śledząc uważnie opadający czerwony liść.
- Gdzieś już widziałam ten sam uśmiech.
- Pewnie u Pietro. - odparła Lisa, biorąc od kelnerki napoje. Triumfalnie uniosła swoją szklankę w stronę Juliette. - Za naszego kierowcę i jej prawo jazdy.
- Za to, by już żaden cwaniak nie zabrał mi miejsca na parkingu. - dodała Juliette.
- O właśnie, Alvers zatrzymał swojego jeepa?
- Drzewo to zrobiło. - zachichotała dziewczyna. - Podobno ma obity cały tył.
- Wiecie co... - odezwała się Crystal, jakby doszła do jakiegoś poważnego wniosku. - Na mocy prawa mojego arbuzowego soku, życzę sobie abyśmy zawsze były przyjaciółkami i przetrwały wszystko, co zgotuje nam los.
Dźwięczny stukot szklanek rozległ się po całym lokalu. Crystal potraktowała to jak pewnego rodzaju pieczęć.

Otworzyła drzwi Instytutu machając przyjaciółkom na pożegnanie. Juliette obiecała mamie, że odstawi samochód o ustalonej godzinie, więc odwiozła Lisę do domu, bo miała do załatwienia kilka spraw - jak sama mówiła.
Na pewno nie będzie sprzątać, pomyślała Crystal.
- Już jestem! - dała znak swojego przybycia, a w odpowiedzi natychmiast usłyszała Scotta:
- Chodź do salonu, mamy gościa.
Przywitało ją zebranie lokatorów skupionych na obcym chłopaku, który o czymś opowiadał. Miał czarne włosy i czyste błękitne oczy, takie same jak Crystal. Kitty postawiła przed nim kubek z herbatą, więc musiał przyjść niedawno. Inhuman skinęła głową w stronę Profesora, zajmując miejsce na kanapie, obok Jean.
- Skoro wszyscy już przybyli, chciałbym przedstawić wam Nathana Clarks'a. Przybył aż z New Jersey.
- Tak szybko zdążyliście go zwerbować? - zadał pytanie Evan.
- Nie trzeba było nikogo werbować. Przyleciał do nas z własnej woli.- Xavier przeniósł wzrok na Hanka stojącego pod ścianą.
- Nathan to mój siostrzeniec. - dokończył McCoy. - I wiedział o istnieniu mutantów.
Bestia był najbardziej tajemniczą postacią, zaraz po Loganie, nigdy nie opowiadał o swojej młodości czy rodzinie, dlatego ta informacja wywołała dyskusję ze strony uczniów. Wolverine przywołał młodych X-men do porządku, a Charles kontynuował.
- Przejdźmy do Twoich mocy, bo zapewne wszyscy są ciekawi.
Jednym z aspektów przyjmowania nowych osób były prezentacje ich zdolności. Zawsze wzbudzały one zainteresowanie i każdy w skupieniu patrzył na rekruta, żeby nie przegapić żadnego szczegółu. Nathan potarł dłonie jakby chciał je rozgrzać. Kitty westchnęła dźwięcznie, licząc na to, że zaraz w nie dmuchnie i zionie ogniem.
- Moje moce są dość specyficzne... - niepewnie odwrócił się do wuja szukając pomocy. - Trudno to wytłumaczyć. Może zacznę od najprostszej rzeczy, potrafię zmienić stan skupienia substancji. Mogę pokazać, jeśli chcecie.
Kurt podał Nathanowi ołówek. Chłopak poprosił również o puste naczynie i przy większym skupieniu udało mu się przemienić kredkę w płynną ciecz, która przelała się do szklanki.
- Nie polecam próbować. - zaprezentował dzieło każdemu z osobna. - Smakuje jak zwykły grafit.
- Ekstra. - powiedział z aprobatą Evan - Roztopił ołówek. To niesamowite.
- Co jeszcze umiesz? - wtrącił natychmiast Scott.
- Druga rzecz wiąże się z zasadą alchemii. Jest to sztuka manipulacji i zmiany jakiegoś przedmiotu i nie tylko, przy użyciu naturalnej energii. Tworzy się ją za pomocą równej wymiany.
Pomieszczenie ogarnęła głucha cisza. Studenci Xaviera patrzyli po sobie kolejno wzruszając ramionami, albo spoglądając pytająco na Profesora, ale nawet on siedział zamyślony. Nathan cmoknął z rezygnacją.
- To może ja to pokaże. - zaproponował na co wszyscy jednoznacznie się zgodzili. - Macie coś zepsutego, albo potłuczonego?
- Mamy radio, które nie działa od kilku tygodni i Logan cały czas je naprawia. - Crystal natychmiast wstała i wyszła do kuchni. Po chwili wróciła trzymając w dłoniach rozebrane radio.
- Możesz je zniszczyć, jak coś. - dodała oddając chłopakowi urządzenie. Snop światła otulił jego dłoń sprawiając, że malutkie elementy zaraz znalazły swoje miejsce. Kilka osób wstrzymało oddech, gdy siostrzeniec Hanka zamknął pokrywę i bez problemu włączył losową stację.
- Profesorze, zatrzymajmy go. Proszę. - Spyke przechwycił działające radio, jakby było wiekopomnym odkryciem.
- Szczerze mówiąc myślałem, że jest gorzej zepsute. - przyznał Nathan i zwrócił wzrok w stronę Xaviera, czekając na ostateczny werdykt. Charles przyjrzał się dokładnie roztopionemu ołówkowi oraz radiu, a chwilę potem jego uśmiech rozładował napiętą atmosferę.
- Muszę powiedzieć, że mi zaimponowałeś. Nigdy nie widziałem podobnych zdolności i chciałbym Cię zaprosić do zasilenia szeregów X-men.
- Super! - krzyknął wyraźnie szczęśliwy ze swojego osiągnięcia. - Dziękuję Profesorze.
- Witaj w Instytucie Xaviera, Nathan. - dodała zadowolona Crystal. Wszyscy jak na wezwanie otoczyli nowego członka i zaczęli składać gratulacje. Clarks zobaczył dumny wyraz twarzy McCoya, stojącego wciąż pod ścianą. 

6 komentarzy:

  1. Zakochałam się <3
    W pewnym momentach zamiast "ą" powinno być "om" lub "on", ale najważniejsza jest treść.
    Czekam niecierpliwie na rozwinięcie akcji.

    I... już shipuję pewnych bohaterów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pewnie to pisanie w upale, ale traktowałam ten rozdział jako misję i pisałam póki wena mi na to pozwalała. Serdeczne dzięki za komentarz. Miło jest wiedzieć, że mogę coś napisać bez pomocy Bety <3 (oczywiście bez obrazy kochanie)
      Ja już wiem kogo ty shippujesz :D

      Usuń
  2. Witaj! Proszę o ponowne przeczytanie regulaminu oraz uzupełnienie zgłoszenia. Dziękuję!

    BLOGOMANIA

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest bardzo wciągajacy. Podoba mi się, że jest tu wiele bohaterów, tak jak w prawdziwych X-menach. Czekam na więcej Pietro *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. no proszę! David jest z Atlanty, może zna RIcka i Morgana? xDD hah!
    przepraszam, że dopiero teraz, ale biorę się dalej za czytanie! wcześniej po prostu nie miałam czasu :(

    btw. uwielbiałam Spyke'a w ewolucji, cieszę się, że pojawia sie w opowiadaniu <3

    OdpowiedzUsuń