Trzy osoby rozmawiały ze sobą ściszonymi głosami, żeby nie obudzić śpiącej w sąsiednim pokoju dziewczynki.
- To nienormalne - szepnął jeden z nich - Gdybym ja miał dzieci, za nic w świecie bym ich nie zostawił.
- Jak dobrze, że to nigdy nie nastąpi - odgryzł drugi głos, bardziej ostrzejszym tonem.
- Trzeba być potworem, żeby dopuścić się takiego okrucieństwa Logan. Naprawdę nie jest ci jej żal?
- Oczywiście, że tak. Nie jestem z kamienia McCoy. - prychnął właściciel ostrzejszego tonu. Logan.
Dziewczynka od dłuższego czasu nie mogła zasnąć, więc słuchała uważnie rozmowy prowadzonej za uchylonymi drzwiami. Białe pasmo światła z korytarza przecięło pokój na dwie nierówne połowy.
- Proszę was, ciszej. Lepiej jej nie obudzić, miała ciężki dzień. - trzeci głos należał do Charles'a Xaviera.
McCoy i Logan przyprowadzili ją do niego prosto z komisariatu. Przed wyjściem jeden z policjantów powiedział, że znaleziono ją przestraszoną obok płonącego krzaka w parku. Oczywiście przyznała się do swojej winy, na co mundurowi przesłali sobie rozbawione uśmiechy.
- Nie miała przy sobie żadnych dokumentów. Powiedziała jak się nazywa, ale za cholerę nie umiem powtórzyć.
Mężczyzna w okularach - teraz wiedziała, że to McCoy - czując napiętą łopatkę blondynki, zaprowadził ją do samochodu. W drodze do nieznanego miejsca zapewniał, iż wszystko będzie dobrze i polubi Charles'a. Faktycznie nie kłamał, właściciel rezydencji okazał wobec niej troskę, nakarmił, oddał jedną z wielu sypialni, ale przede wszystkim obdarował gościa ciepłym uśmiechem. Jednakże nie wiedziała co zrobią z nią dalej. Jej kraj ogarnęła wojna, więc matka wysłała swoje jedyne córki na Ziemię. Gdzie zatem była jej siostra? Myśl o bezbronnej i przerażonej Medusie bardzo zasmuciła dziewczynkę.
- Myślicie, że śpi? - zapytał McCoy zaglądając do pokoju.
- Chcę do mamy - powiedziała dając upust łzą. Nie zrozumiała co odparł Charles, a po chwili ujrzała spowitą przez ciemność sylwetkę. Dziecko usiadło na miękkim materacu.
- Na pewno znajdziemy Twoją mamę, ale musisz nam w tym pomóc. Może powiesz mi, gdzie mieszkasz?
- Nie mogę wrócić do domu - stwierdziła przygnębiona. Z jakiegoś powodu ufała mu i wiedziała, że nie może być groźny. - Na mojej planecie wybuchła wojna, dlatego rodzice nas tu wysłali. Mnie i moją siostrę. Proszę znajdźcie ją, na pewno się boi.
- Jesteś z innego świata?! - wtrącił zaciekawiony McCoy, wychylając głowę zza ramienia Logana. Ten mruknął coś pod nosem odsuwając towarzysza od drzwi, aby Xavier spokojnie porozmawiał. Niebieskie oczy dziewczynki, nie przesiąknięte najmniejszym złem, bacznie obserwowały właściciela domu. Nawet przez ciemność wyczuła jego uśmiech.
- Moja siostra... - przypomniała nerwowo - Nie wiem gdzie jest. Wysłano nas w jednej kapsule, żebyśmy się tak bardzo nie bały. Niestety uderzyłyśmy o coś, a po przebudzeniu zostałam sama.
- Spokojnie, na pewno ją znajdziemy. Jak masz na imię?
- Crystalia Amaquelin. Moja siostra Medusa.
- Crystalia, zrobię wszystko co w mojej mocy, abyście były tutaj razem.
Dwie wielkie krople łez spłynęły po jej pulchnym policzku, aż na skraj zaciśniętej szczęki. Charles delikatnie otarł je wierzchem dłoni.
- Dlaczego na tym jeździsz?
Musiał minąć zaledwie ułamek sekundy, nim mężczyzna domyślił się o co chodzi.
- To jest wózek inwalidzki - założył, że skoro Crystalia przebywa na Ziemi zaledwie kilka godzin to pewne rzeczy musi jej wytłumaczyć. - Parę lat temu miałem wypadek, który trwale uszkodził mój kręgosłup. Od tamtego czasu nie mogę chodzić i nic nie czuję.
- Jak to?! - z przejęciem patrzyła na wózek, chociaż przez mrok i tak niewiele widziała. Poczuła za to jego dłoń na swoich złocistych włosach.
W Attilanie nigdy nie spotkała podobnego osobnika Inhuman bez sprawnej części ciała zostałby uznany za bezwartościowego. Natychmiast posłużyliby się swoją medycyną i uratowali poszkodowanego. Na myśl o tym ilu wojna zostawi rannych i martwych, skręcało jej żołądek. Żałowała, że nie zna tajników uzdrawiania Inhumans, a nawet gdyby znała to planeta Ziemia zapewne nie posiada odpowiednich składników. Nie mogła pomóc Charles'owi.
- Śpij dobrze Crystalia - nawet wyrwana z namysłu potrafiła już z łatwością rozpoznać jego głos.
Czas przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Stukające w okno krople deszczu działały uspokajająco na jej ponury scenariusz, który układała w głowie. Pociągnęła nosem i przekręcając się na drugi bok, zobaczyła małą postać zaglądającą nieśmiało do pokoju. Rudowłosa dziewczynka przyglądała się nieznajomej z zaciekawieniem.
- Cześć - blondynka zapaliła lampkę na stoliku obok łóżka, przyświecając swoją sylwetkę - Jestem Crystalia, a ty?
- Jean. - odparła zawstydzona, cofając się o krok.
- Mieszkasz tutaj?
- Dopiero od kilku miesięcy. Charles mnie przygarnął.
- Nie stój na korytarzu. Wejdź do środka.
Jean wykonała prośbę blondynki, Crystalia wyszła spod kołdry i usiadła na łóżku. Gestem zaprosiła rudą.
- Też jesteś sierotą? - zapytała mieszkanka domu.
- Nie. Moi rodzice są na wojnie daleko stąd.
- Przykro mi. To może masz moce?
- Skąd wiesz?
- Ja też mam. Charles, Logan i Hank tak samo. Jesteśmy mutantami.
- Mutantami? - zdziwiona patrzyła na swoją rozmówczynie - A nie ludźmi?
Jean roześmiała się.
- Mamy w sobie gen X, który pozwolił nam wykształcić moce. Każdy mający ten gen jest mutantem i wcześniej, czy później odkryje w sobie jakąś niespotykaną zdolność.
- Ja jestem Inhuman. Moja rasa mieszka bardzo daleko, w mieście Attilanie. Na czym polegają Twoje moce?
- Czytam w myślach... z czasem może będę mogła robić coś więcej, jak Charles. A ty?
Błękitne oczy Crystalii zatraciły ślad smutku, teraz gościła w nich ciekawość i radość jednocześnie.
- Panuję nad żywiołami ognia, wody, wiatru i ziemi. Mogę na przykład coś podpalić, albo wypełnić puste naczynie wodą. Nawet raz na urodzinach siostry tworzyłam różne kształty za pomocą wody ze zbiornika. Mogę Ci jutro pokazać, jeśli chcesz.
- Byłoby fajnie.
- Właściwie, to czemu jeszcze nie śpisz? Przeszkadza Ci deszcz?
- Nie. W nocy mam koszmary - Jean podkurczyła nogi i objęła je chudymi rączkami - Czasem po prostu nie zasypiam, bo się boję.
- Jak chcesz możemy spać razem. Ja też miewam złe sny, a spanie z siostrą pomaga.
Blondynka przesunęła się na lewo, aby ruda mogła spać od strony stolika. Łóżko było wystarczająco duże, by pomieścić je bez problemu.
- Crystalia to trochę długie imię - zauważyła po kilku sekundach ciszy - Co powiesz na Crystal?
- Mogę być Crystal. Dzięki Jean.
Jaki ten rozdział jest uroczy! Naprawdę mnie oczarował. Oczywiście lecę od razu czytać następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńod kilku dni jestem znów w blogosferze i fajnie, że udało mi się znaleźć Twoje opowiadanie!
OdpowiedzUsuńprolog jest przeuroczy, jak sama Crystal ♥ super, że dogadują się z Jean! biorę się za pierwszy rozdział ♥