Za zgodą Profesora, Lisa zamieszkała chwilowo w Instytucie. Crystal musiała iść na trening, więc Francuzka postanowiła znaleźć spokojne miejsce i poczytać, o dziwo nie było to takie trudne, pewnie większość mieszkańców również była w sali treningowej.
Niestety ten dzień nie był najlepszy na czytanie, dziewczyna kompletnie nie mogła się na tym skupić. Wtedy przypomniała sobie o noszonej w kieszeni talii kart, niemal machinalnie zaczęła układać pasjansa.
- No proszę, Crystal poszła na trening i zostawiła Cię samą. - nie wiadomo skąd u jej boku pojawił się ciemnowłosy chłopak.
- Poszła, bo musiała. Nie potrzebuję opiekunki. - odparła, nie odrywając wzroku od kart.
- Jak widzę masz dość niecodzienne sposoby spędzania wolnego czasu. Jak nie czytanie grubych cegieł, to układanie kombinacji kart. - zauważył po chwili ciszy.
- Grube książki przydają się, kiedy Crystal śpi.
- Musicie być bardzo blisko skoro od rana jesteś u jej boku. - dziewczyna przerwała układanie i spojrzała na nieznajomego. Nigdy się nie zastanawiała nad tym jak blisko jest z Crystal, ani czemu codziennie przychodziła wcześniej i czekała, aż ta się obudzi i wspólnie ruszą do szkoły. Robiła to od prawie roku, ale nigdy nie zadała sobie pytania dlaczego.
Może początkowo chodziło o to, aby blondynka nie zaspała, ale ten okres minął. Czyżby to już było przyzwyczajenie? A może przychodziła tu dla przyjaciółki, przypilnować jej snu i zadbać o dobry początek dnia? Może chodziło o rodzinne ciepło i wieczny gwar panujący w Instytucie, który wydawał się lepszy, niż nieprzenikniona cisza w mieszkaniu i niezbyt częste rozmowy z bratem...
- Halo, Ziemia do fanki dziwnych zajęć. - z rozważań wyrwał ją głos chłopaka machającego jej ręką przed twarzą.
- Skoro większość trenuje, to czemu tutaj siedzisz? - spojrzała na niego podejrzliwie, nie wyglądał na kogoś kto unika obowiązków.
- Ktoś musi naprawić błąd Crystal i zadbać o osamotnionego gościa.
Dziewczyna uniosła brwi w geście niedowierzania.
- Większej ściemy dawno nie słyszałam.
- Jeszcze nie nadeszła kolej mojej grupy, a nie można w nieskończoność kręcić się po budynku.
Jak na zawołanie z głośników na korytarzu wypłynął głos Bestii, informującego wszystkich, że nadszedł czas na ćwiczenia grupy Delta.
- No to na mnie pora. Żegnam miłą panią. - chłopak wstał i po chwili zniknął w jednym z bocznych korytarzy.
Lisa pokręciła głową, skąd oni biorą tych "wybitnie uzdolnionych".
- A zapomniałbym. - przy stoliku ponownie znalazł się chłopak. - Jestem Nathan.
- Lisa. - odparła uśmiechając się na widok zakręcenia bruneta. - Lepiej się pospiesz, bo się spóźnisz na ten trening.
- Tak jest szefowo!
Nie dane jej było pobyć chwilę samej, gdyż zaraz za Nathanem zjawili się Scott i Crystal .
- Ale Ci spuściłam manto! - rozentuzjazmowana blondynka usiadła obok przyjaciółki. Lisa nigdy nie widziała tak podnieconej Inhuman.
Scott skrzywił się do wyszczerzonej Crystal, a Francuzka wyobraziła sobie z jaką irytacją kręci oczami pod czerwonymi okularami.
- Następnym razem nie będę tak delikatny. - zapowiedział nad wyraz uprzejmie.
Lisa niewiele myśląc odezwała się:
- Wtedy będzie miała mnie do pomocy.
Spojrzeli na nią oboje. Nigellissa mogła z łatwością odczytać jego emocje po mięśniach twarzy. Przyjął jej słowa jako wyzwanie.
- Dobra. - uśmiechnął się chytrze. - Tylko zmierzymy się w czymś... normalnym, żebyś miała szansę z mutantami.
- Boisz się, że gdybym miała moce, już leżałbyś przegrany. - odwzajemniła uśmiech, sama nie wiedząc dlaczego. Może to było zwykłe przyzwyczajenie przekomarzań z bratem, na myśl o nim zrobiło jej się cieplej.
Crystal przełknęła ostatni łyk wody z butelki, słuchając wymiany zdań. Chłopak powiedział coś jeszcze do Lisy, odchodząc w stronę holu Instytutu.
- Wkurza mnie. - wyrzuciła z siebie, kiedy miała pewność, że Summers nie usłyszy.
- Scott jest spoko. - wzruszyła ramionami Crystal i zgniotła butelkę pod podeszwą buta. - Jak spędzisz z nim tyle czasu, co ja, na pewno byś go polubiła.
- O nie... - Lisa przypomniała sobie, iż na pewien okres czasu jest zmuszona mieszkać z nim pod jednym dachem.
Druga noc w Instytucie była o wiele lepsza, niż pierwsza. Uczniowie dzielili pokoje po dwie osoby, Crystal opowiadała, że w dzieciństwie dzieliła go z Jean. Lisa nie dopytywała czemu teraz jest inaczej, ale wiedziała, że coś musiało się między nimi wydarzyć. Chociaż w rozmowach z Inhuman, Grey nigdy nie stosowała złości czy niechęci, zawsze mówiły do siebie jak dobre znajome, albo - co nie mogło przejść Lisie przez myśl - przyjaciółki.
Chwilowo Crystal musiała dzielić sypialnię z Lisą, co było dla niej powodem do szczęścia, nie pozwoliła jej myśleć o problemach, za co szatynka w duchu dziękowała. "Zobaczysz, będzie jak piżama party, lub wycieczka szkolna", powiedziała blondynka pierwszego dnia, po chwili dodając bardziej spięta: "Tylko bez obaw jak usłyszysz w nocy alarm. Zostawiamy na noc aktywne czujniki ruchu, a zwierzęta lubią łazić po trawnikach. Hank rozpracowuje system, żeby odróżniał futrzaki od ludzi."
Chwilowo Crystal musiała dzielić sypialnię z Lisą, co było dla niej powodem do szczęścia, nie pozwoliła jej myśleć o problemach, za co szatynka w duchu dziękowała. "Zobaczysz, będzie jak piżama party, lub wycieczka szkolna", powiedziała blondynka pierwszego dnia, po chwili dodając bardziej spięta: "Tylko bez obaw jak usłyszysz w nocy alarm. Zostawiamy na noc aktywne czujniki ruchu, a zwierzęta lubią łazić po trawnikach. Hank rozpracowuje system, żeby odróżniał futrzaki od ludzi."
Na szczęście obyło się bez niespodzianek.
Podczas lekcji historii, Crystal odniosła wrażenie, że pani Moore czai się na nią jak gepard na antylopę. Tylko czeka, aż coś odwróci jej uwagę i będzie mogła zaatakować. Inhuman znudzona słuchaniem o wojnie Wietnamskiej, wyjrzała na chwilę przez okno. Klasa od historii mieściła się tuż przy boisku szkolnym. Chłopcy biegali na bieżni wykończeni, oczywiście oprócz Pietro, który jak tylko mógł popisywał się swoimi "atletycznymi zdolnościami". Gdyby trener znał prawdę... Jednakże nie to przykuło uwagę Crystal. Na trawniku, w samym sercu boiska, zebrała się grupka może sześciu osób z łukami i tarczami. Nie była pewna czy dobrze widzi Juliette pośród nich.
- Panna Amaquelin zapewne wie wszystko o wojnie Wietnamskiej. - dobrze znała ten głos przepełniony jadem. Gepard dopadł swoją ofiarę. - Może na koniec zajęć przypomnisz nam wszystkie podstawowe informacje.
Długą drewnianą linijką wskazała zegar nad tablicą. Miała dosłownie pięć minut na odpowiedź. Białe daty i pojęcia wypisane kredą, współczujące spojrzenia, upływający czas i wiele innych czynników sprawiły, że Crystal pobladła na twarzy, a przez szum w uszach nie mogła wykrztusić ani słowa. Niespokojnie pocierała dwoma palcami kartkę podręcznika. Nagle zdarzyło się coś niesamowitego, jeśli wierzyć gwałtownemu westchnięciu niektórych osób. Nawet zaskoczona nauczycielka skrzyżowała wzrok z Davidem Hallerem unoszącym rękę do góry.
- Moim zdaniem powinna pani odpuścić Crystal. - przemówił z nonszalancją, której mógł mu pozazdrościć niejeden dorosły mężczyzna. - Nikt nie pisnął podczas lekcji ani słowa, na dodatek nie każdego muszą interesować wszystkie tematy. Może dziś wyjątkowo unikniemy pytania?
Pani Moore przełknęła ciężko ślinę, patrząc uważnie w twarz Davida, jakby dzieliły ich milimetry, a nie pół pokoju. Wszyscy spoglądali na nowego ucznia jak na kretyna, łącznie z Crystal. Teraz chłopak do końca nauki w liceum będzie miał zapewnione pytanie na każdej lekcji, i to przez nią. Już miała wstać, nie wiedząc co powiedzieć, kiedy mięśnie kobiety rozluźniły się.
- Ma pan rację, panie Haller. - powiedziała z obcym dla niej usatysfakcjonowaniem.
Zaraz zabrzmiał dzwonek kończący najdziwniejszą od początku szkoły lekcję. Uczniowie na korytarzu otoczyli Davida zadając masę pytań, a gdy nowo przybyli nie chcieli wierzyć w opowieści, koledzy Inhuman z historii wskazywali na wciąż zadowoloną panią profesor.
Szatyn wytłumaczył wszystko trzema słowami: "Potrafię być przekonujący."
Przecisnął się przez zgromadzonych, zgarniając ich rękami. Crystal zamknęła metalową szafkę, a widok Davida za plecami przestraszył ją.
- Wybacz. - powiedział z miną zbitego psa. - Nie chciałem Cię wystraszyć.
- Nic nie szkodzi. Dzięki, że wstawiłeś się za mnie u pani Moore. - spojrzała na podekscytowaną gromadę. - Zyskałeś miano bohatera.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Ktoś w końcu musiał się odezwać, a ponieważ jestem tu nowy, to liczyłem na łut szczęścia.
- Szczęście Cię nie opuściło. - przyznała odgarniając kosmyk włosów za ucho. - Nigdy nie daje nam fory, a tu proszę. Taka osoba jak pani Moore z nikim nie negocjuje.
Dopiero własna wypowiedź dała Crystal do myślenia. Nauczycielka zawsze upierała się przy swoim, aż nagle wystarczył przenikliwy ton głosu, godny Brytyjczyka, zaledwie dwa zdania i spojrzenie. Jedno uważne spojrzenie.
- Crystal... - westchnął David, jakby w mgnieniu oka cała pewność siebie go opuściła. - Może chciałabyś gdzieś iść po szkole?
- Z Tobą? - poczuła w brzuchu jak tysiące kolorowych motyli na raz trzepocze skrzydłami i wzbijają się wszystkie do lotu. To samo czuła przy Pietro. W pierwszej chwili chciała odmówić, ale przypomniała sobie, że przecież nie może wiecznie siedzieć ukryta w kokonie z powodu jednego fatalnego związku. Z uśmiechem przyjęła propozycję, nie przeczuwając, że dosłownie nad głowami mają szpiega. Kiedy oboje rozejrzeli się po pustym korytarzu, Crystal pociągnęła Davida za rękaw na angielski.
Todd Tolensky miał w zwyczaju podsłuchiwać cudze rozmowy i na dodatek nie zostać zauważonym. Odskoczył z sufitu na podłogę z ponadprzeciętną zwinnością, otrzepał kurtkę pozbywając się tynku i powoli zmierzał ku klasie matematycznej.
- Idziesz z Davidem na randkę?! - krzyknęła Juliette mieszając łyżeczką budyń, aby pozbyć się zastygłej warstwy. Lisa zatkała jej usta, wskazując ruchem głowy na stolik Brotherhood, a szczególnie Pietro.
- I dobrze. - fuknęła szatynka. - Niech wie, że Crystal ma go gdzieś.
- Idziemy tylko na kawę do "Second Station". - blondynka pokręciła głową, jakby robiła to codziennie.
- No dobra, skoro już dzielimy się nowinkami, to chcę wam coś powiedzieć. - po chwili ciszy ekscytacja w głosie Juliette wzrosła. - Zapisałam się do kółka łucznictwa.
- Po co? - zapytała Lisa, unosząc brwi. Juliette nie takiej reakcji się spodziewała.
- Ta cała tajemnica Crystal skłoniła mnie do pewnych przemyśleń. - blondynka ucieszyła się ze zmiennego tonu przewodniczącej. Mówiła cicho i co chwila rozglądała się, czy ktoś nie podsłuchuje. - Też chciałabym robić coś spektakularnego, co zupełnie do mnie nie pasuje. Wiem, że łucznictwo to nie to samo, co panowanie nad żywiołami, ale zawsze coś. Poza tym te zajęcia zwiększają skupienie. Mamy wolne miejsca, możecie spróbować.
- Skupienie to nie moja bajka. - odparła Lisa, po czym dodała w myślach: "Przynajmniej nie teraz". Cały dzień myślała o bracie i nietypowej wizycie tajemniczego mężczyzny. Często znikał na dłuższy okres i miała nadzieję, że po powrocie wszystko jej wyjaśni.
Wartka konwersacja pomiędzy Crystal i Juliette zakończyła się, gdy Moris nagle przerwała. Zacisnęła mocno powieki, natomiast przed oczami zobaczyła uczniów na stołówce, tak jak dziś. Chłopaki z drużyny futbolowej rozlali niezauważalnie colę między stolikami. Następna scena pokazywała Kitty Pryde, która poślizguje się na napoju, jednak w porę złapał ją Lance. Otworzyła oczy, kiedy zapanowała ciemność i znowu słyszała szkolny gwar.
- Co jest? - spytała Lisa, widząc panikę na twarzy przyjaciółki.
- Widziałam coś... Drużyna futbolowa wyleje cole, Kitty się na niej pośliźnie, ale złapie ją Lance.
- Co? - Crystal skierowała wzrok na Shadowcat odbierającą lunch przy bufecie.
- Chyba przez tych mutantów Ci się we łbie przewraca. - Lisa zdławiła chichot kęsem kanapki. Wskazała kciukiem za siebie. - Poza tym, Lance siedzi tam.
- Nie. - odpowiedziała ponuro Inhuman. Dźwięk spadających na podłogę kostek lodu przyprawił Juliette o gęsią skórkę. Przyjaciółki obserwowały rozwój wydarzeń. Kitty zmierzała w stronę pułapki i tak jak widziała Juliette, Lance przerwał rozmowę z kolegami w ostatniej chwili łapiąc upadającą dziewczynę. Szatynka z dudniącym sercem, wybiegła ze stołówki, a Lisa za nią. Crystal podeszła do oszołomionej Pryde.
- Kitty, wszystko dobrze?
- Tak, tak. - wydukała trzymając ręce oplecione wokół szyi wybawcy. - Po prostu... To działo się za szybko.
- Może idź z nią do toalety. Niech pozbiera myśli. - zaproponował Alvers, wyswobadzając się z jej objęć.
Sportowcy patrzyli na niego, jakby dokonał cudu. Zmierzył ich długim, chłodnym spojrzeniem.
- Na co się gapicie?! - zagrzmiał. - Weźcie ściery i do roboty, zanim ktoś złamie kręgosłup.
Shadowcat nie chciała iść do łazienki. Pusty korytarz pomógł jej ochłonąć i spokojnie przeanalizować zdarzenie.
- Miałam szczęście, że Lance był obok i ma refleks. - zagadała na dowód, iż czuje się lepiej.
- Oj, tak. Miałaś szczęście. - Crystal zobaczyła Lisę i Juliette rozmawiające na ławce przy sali gimnastycznej. Spuchnięte powieki, czerwone oczy i rozmazany tusz był fatalnym widokiem. Blondynka zadała sobie sprawę, że znają się z Juliette tyle lat i ani razu nie widziała jej płaczącej.
- Nie wiem, co to było. - powiedziała szlochając w papier toaletowy.
- Takie sytuacje się zdarzają. - Crystal uklękła przy niej.
- Pewnie. - dodała Lisa na pocieszenie. - Może po prostu miałaś Déjà vu, czyli przeświadczenie, że coś już kiedyś miało miejsce.
- Ja to widziałam jak urwane sceny filmowe, jedna po drugiej. Na kilka sekund nim stało się naprawdę. To nie jest normalne.
- Zapomnij o tym. - doradziła uspokajająco Crystal. - Lisa ma rację, to na pewno nic takiego.
W duchu myślała o jeszcze jednym wytłumaczeniu, ale to przecież niemożliwe.
omg. Szkoda, że tak mało, strasznie szybko się czyta.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że Pietro przeszkodzi w randce Crystal. No i, że jej przyjaciółka też ma gen X, na pewno, czuję to w kościach! Nie mogę się doczekać co dalej.
Pisz, pisz <3
#AnonimowyŻebrakBlogów
Oj bardzo dziękuję, powiem Ci, że bardzo dobrze kombinujesz :3
Usuń