Czarne Renault właśnie pokonywało zatłoczone o tej porze ulice Bayville. Zarówno Instytut jak i dom Lisy mieściły się na obrzeżach miasta, niestety dwóch przeciwnych.
- Crystal chyba wpadł w oko ten nowy. - zagaiła rozmowę Juliette.
- Sądząc po tym z jaką fascynacją o nim mówiła, zadurzyła się po uszy. - odparła Lisa, przypominając sobie przyjaciółkę w kawiarni. - Może wreszcie zapomni o tym wkurzającym blondasku.
Szatynka spojrzała na nią ze zrozumieniem.
- Oby.
Na szczęście Bayville nie należało do dużych miast, toteż przejazd z jego jednego końca do drugiego, nawet w korkach, nie zajmował dłużej niż pół godziny. Lisa pożegnała się z Juliette i podziękowawszy za podwózkę zniknęła za drzwiami klatki schodowej. Obdrapane ściany kamienicy i skrzypiące schody były jej tak znajome, że wszystkie ich defekty przestały grać rolę, nawet ciężko chodzące zamki w drzwiach od mieszkania i walka z nimi nie była uciążliwa.
- Jestem. - rzuciła odruchowo w pustą przestrzeń. Nie oczekiwała odpowiedzi, to było zwykłe przyzwyczajenie. Takie samo jak wejście do kuchni, w celu przyrządzenia czegoś do jedzenia, tuż po powrocie do domu. Na niewielkim stole, przy którym zwykle jadła posiłki z bratem, leżał mały prostokątny kartonik, o zaokrąglonych rogach. Lisa przyjrzawszy się mu, uśmiechnęła się, to była karta z talii do gry - czerwony as trefl. Jej brat miał w zwyczaju zostawiać asa trefl na stole, gdy chciał przekazać, że będzie późno i ma na niego nie czekać. Dziewczynę zdziwił jednak kolor karty, zwykle była czarna, nie wiedziała czy to pomyłka, czy zamierzone działanie.
Lisa niepewnie rozejrzała się po pomieszczeniu, następnie sprawdziła resztę pokoi. Odetchnęła z ulgą, kiedy miała wejść do swojej sypialni, przecież gdyby czekało ją coś złego, na pewno już by na to wpadła. Delikatnie pchnęła drzwi w głębi mieszkania i zamarła. Na łóżku siedział wygodnie nieznany jej mężczyzna w ciemnych, podartych ubraniach, wyglądał na wyraźnie znudzonego czekaniem.
- Wreszcie. Myślałem, że się nie doczekam. - powiedział wstając i leniwie przeciągając się.
- Kim jesteś? I co robisz w moim domu?! - dziewczyna cofnęła się za próg, chcąc zamknąć drzwi. Nieznajomy z łatwością pociągnął drzwi, wyrywając je z zawiasów.
- Nieładnie, najpierw każesz na siebie czekać, a teraz nie chcesz pomóc bratu?- uśmiechnął się złośliwie. Strach w oczach Lisy przerodził się w determinację, dla brata zrobiłaby wszystko.
- Czego chcesz od niego?!
- Gdyby nie miał tak dziurawej pamięci, nie musiałbym Cię nachodzić, ale cóż. Miał dzisiaj dostarczyć nam pewien towar, powinnaś wiedzieć o co chodzi. Niestety nie mógł wrócić po niego osobiście, bo był bardzo zajęty. - mężczyzna wziął z pobliskiej półki losowy przedmiot i zaczął go oglądać, czekając na jej reakcję.
Dziewczyna zupełnie nie wiedziała o co mogło chodzić, jej brat rzadko mówił o swojej pracy i towarzyszącej jej obowiązkach, a ona nigdy nie pytała o nic na siłę.
Niewiele myśląc poszła do niewielkiego pokoju służącego za salon i zaczęła przeglądać znajdujące się tam stosu kartonów. Wtedy przypomniała sobie o skrzyneczce nad którą ostatnio siedział jej brat, prawdopodobnie to ona była winna tego zamieszania. Szybko odszukała wspomniany przedmiot i wróciła do nieznajomego, który podziwiał kolejną rzecz, tym razem skarbonkę w kształcie krowy.
- To pewnie tego szukasz. - położyła skrzynkę na komodzie przed mężczyzną, uważnie patrząc czy odstawia nie swoje rzeczy na miejsce.
- Mam nadzieję. W przeciwnym razie jeszcze do Ciebie wpadnę. - wziął szkatułkę i udał się w kierunku wyjścia. - Tylko następnym razem nie będzie tak przyjemnie.
Lisa pospiesznie zamknęła drzwi wyjściowe, zanim mężczyzna się rozmyśli i zechce wrócić. Pospiesznie wybrała numer Crystal, chciała usłyszeć spokojny i ciepły głos przyjaciółki, który pozwoliłby jej pomyśleć o wszystkim na trzeźwo. Niestety sygnał oczekiwania przedłużał się, nie wróżąc nic dobrego, kiedy odezwała się automatyczna sekretarka zrezygnowała z nagrywania wiadomości. Spróbowała jeszcze dwa razy, jednak bezskutecznie.
Chociaż było to nad wyraz irracjonalne i dość dla Lisy niespotykane, bała się, że Crystal może coś grozić. Nim zdążyła cokolwiek przemyśleć miała już spakowaną torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, musiała zmyć się z mieszkania na parę dni, uciec od dziwnych i nietypowych zachowań sąsiadów, niecodziennych wizyt jak ta dzisiejsza czy ciągłych niespodzianek jakich dostarczał jej brat.
Po wyczerpujących treningach, Crystal chwyciła za telefon. Trzy nieodebrane połączenia od Lisy napawały ją niepokojem. Gdyby dzwoniła w sprawie jakiejś bzdury, na pewno nie dobijałaby się aż tyle razy. Natychmiast oddzwoniła do przyjaciółki, jednakże bez odzewu. Chciałaby, żeby to nie było nic poważnego. Szła w stronę pokoju, głęboko myśląc o Lisie, wchodząc do środka natychmiast zamarła. Francuzka siedziała na łóżku, kontynuując czytanie porannej powieści.
- Lisa! - krzyknęła uradowana Crystal. - Nic Ci nie jest?
- Nie. Gdzieś ty była, dzwoniłam do Ciebie trzy razy.
- Ja... Byłam na dole. Telefon zostawiłam w pokoju.
Dziewczyna spojrzała na aparat w dłoni blondynki. Od razu wyczuła, że przyjaciółka kłamie. W oczy rzucił jej się także nietypowy strój.
- Powiedz prawdę Crystal. Dlaczego nie odebrałaś telefonu?
- Ładowałam go w pokoju Scotta i zeszłam na dół. Dopiero potem po niego poszłam.
Lisa otworzyła usta, ale Crystal ją uprzedziła:
- Ładowarkę pożyczyłam od niego. To raczej Ty powinnaś mi wytłumaczyć, co tu robisz.
- Pękła mi rura w mieszkaniu. - Nigellissa uniosła bezradnie ręce. - Wszystko jest zalane i potrzebuję noclegu na jakiś czas.
Inhuman chcąc wyglądać na zamyśloną przygryzła wargę i zobaczywszy w lustrze swoje odbicie natychmiast dotknęła kombinezonu, jakby chciała w ten sposób przekonać się czy aby na pewno nie śni.
- O to też chciałam zapytać. - Lisa skrzyżowała ręce na piersiach. - Nie próbuj się wykręcać, zapytam jeszcze raz. Czemu nie odebrałaś telefonu? Co to za strój? Po co Ci on?
- Lisa. - Crystal patrzyła chłodno na odbicie przyjaciółki. Z dudniącym sercem wykonała obrót, dzięki czemu obie wpatrywały się na swoje twarze. - Nie mogę powiedzieć, choćbym chciała. Uwierz, że jest dużo rzeczy, o których nie masz pojęcia.
- A myślałam, że się przyjaźnimy.
Dopiero teraz zauważyła granatową torbę leżącą obok łóżka. Szatynka podniosła ją z obrażoną miną. Przypomniała sobie dzień, kiedy podczas lunchu w liceum Crystal podzieliła się śniadaniem. Lisa wówczas zapomniała zabrać z domu swojego jedzenia. Wtedy zyskała pierwszą przyjaciółkę. Podeszła do drzwi i nim zdążyła je otworzyć, poczuła na nadgarstku ciepłą dłoń. Crystal westchnęła ciężko.
- Nie chcę Cię tracić Lisa. Powierzę Ci pewną tajemnicę, ale musisz obiecać, że nikomu o tym nie powiesz. Rozumiesz?
- Tak. - nie odwracając wzroku od zaciśniętych na klamce palców, Lisa mówiła z ogromnym wyrzutem.
- Idź do ogrodu i tam na mnie poczekaj, zrobię coś do picia i przy okazji porozmawiam chwilę z Profesorem.
Francuzka otworzyła drzwi mrucząc ledwo słyszalne "okej".
Nigdy wcześniej tak bardzo się nie stresowała. Nawet nauczycielka historii nie miała na nią takiego wpływu, w szkole jeśli oblała jakąś klasówkę zawsze mogła ją poprawić. Niestety życie jest zupełnie inne. Charles rozmawiał z Loganem w bibliotece, a Crystal podeszła do nich niepewnie, jakby oczekiwała na wyrok za grzechy.
- Co przeskrobałaś, że się tak skradasz? - głos Wolverina niemal ją wystraszył.
- Profesorze, mam poważny problem. - machinalnie zaczęła rozmasowywać kark. Zawsze tak robiła, gdy nerwy wzięły górę. Z jakiegoś powodu czuła się okropnie, jak dziecko informujące rodzica o kolejnej złej ocenie. Xavier wlepił w podopieczną zatroskane spojrzenie. Dziewczyna westchnęła dźwięcznie, usiadła na przeciwko niego i pozwoliła, aby emocje same wyrzuciły to co miała zamiar powiedzieć.
- Wiem, że pana zawiodłam. - podsumowała wywód i z jakiegoś powodu cały nagromadzony przez te lata ciężar magicznie zniknął. - Ale prócz was mam tylko Lisę i Juliette. Obiecuję wziąć pełną odpowiedzialność za to co się stanie.
Cisza ze strony obojga była dla niej wiecznością. Jednak najbardziej zdziwił ją milczący Logan, wpatrzony wprost w oczy blondynki. Inhuman pomyślała, że może układa scenariusz ich kłótni, albo szuka argumentów przeciw.
- Pamiętam jak po raz pierwszy przyprowadziłaś tutaj Juliette. - Crystal doszła do wniosku, że chyba nie istnieje na świecie taka informacja, która wyprowadziłaby Charles'a z równowagi. Zawsze biła od niego ta sama aura i przyjemny ton głosu. - Od razu postawiłaś mnie przed faktem dokonanym, że jesteście przyjaciółkami. Ta przyjaźń utrzymała się do dnia dzisiejszego.
Ona także pamiętała ten dzień. Hank przywiózł do Instytutu trzy roześmiane dziewczynki: Crystal, Juliette i Jean. Lisę poznały znacznie później, na początku liceum. Zastanowiła się chwilę, dlaczego Profesor przytoczył akurat to wspomnienie.
- Podjęłaś dobrą decyzję przychodząc z tym do mnie. Czy ufasz im na tyle, aby wyjawić tak wielki sekret?
- Tak. - przełknęła ślinę. - Wtedy skończy się kombinowanie i wymyślanie nowych kłamstw.
- Z drugiej strony ludzie nie są gotowi na to, by poznać prawdę o mutantach. Co jeśli jedna z nich nawet przypadkiem coś o nas wspomni?
- Tak jak powiedziałam, wezmę za wszystko odpowiedzialność. Ufam Lisie i Juliette najbardziej na świecie.
- Wobec tego nie widzę przeciwwskazań. - Xavier podjechał do okna i wyjrzał przez nie na ogród. - Chyba Lisa na Ciebie czeka.
- Mogę już iść? - powoli odeszła w stronę drzwi.
- Idź Crystal. Powodzenia.
W Attilanie nie ma przyjaciół, ich rolę spełniają powiernicy. Każdy Inhuman wybiera sobie kilku powierników, którym jest w stanie powierzyć nawet swe życie. Oni wszyscy są ze sobą związani niewidzialną więzią. Jedną z najsilniejszych, zaraz po małżeństwie i rodzicielstwie. Pomimo, iż Crystal od dawna nie była w domu, to niektóre zwyczaje odcisnęły piętno na jej psychice. Przyjaźń z Lisą i Juliette była dla niej czymś więcej, niż komukolwiek mogłoby się wydawać. Obserwowała jak Francuzka siedzi spokojnie na ławce, wystawia twarz ku promieniom słonecznym, nie wyglądała już na spiętą. Ten widok dodał Inhuman otuchy.
- Przepraszam za ten poślizg. - powiedziała natychmiast, siadając obok szatynki. Wyczekujące spojrzenie Lisy było jak uderzenie bata.
- Zanim zaczniesz mi śpiewać, powiedz ile lat już jesteśmy przyjaciółkami.
- Lisa, proszę.
- Dwa! Dwa cholernie wspaniałe lata. Wiem, że to mało w porównaniu z tobą i Juliette... Musisz mieć naprawdę dobry powód, by mnie okłamywać.
- Zanim zacznę... - powtórzyła Crystal. - Mogę do niej zadzwonić? Chcę, żebyście usłyszały prawdę obie.
Lisa wydała z siebie gardłowy dźwięk, ale pozwoliła blondynce na wykonanie telefonu. Moris zjawiła się po kilku długich minutach, tłumacząc, że akurat przechodziła blisko Instytutu. Zaraz zamilkła wyczuwając ponurą atmosferę.
- Ten budynek nie jest do końca normalną placówką.- Crystal trochę zajęło, nim dobrała odpowiednie słowa wstępu. - Wszyscy, którzy tutaj mieszkają są mutantami. Czyli mają w sobie gen X, który pozwolił im na posiadanie pewnych zdolności. Instytut Xaviera pomaga nam nad nimi zapanować.
Dziewczyny siedzące na ławce, spojrzały po sobie, uznając wytłumaczenie przyjaciółki za dziecinne.
- Naprawdę nie starasz się na nim lepszego? - rzuciła lekceważąco Lisa.
- Mówię prawdę. To znaczy jest jeszcze coś. Ja nie jestem mutantem, tylko Inhuman. Pochodzę z Attilanu, gdzie trwa wojna domowa, a na Ziemię przybyłam jako ośmiolatka.
- Crystal... - Juliette podrapała się po głowie, jakby przeanalizowała dopiero część informacji.
Blondynka skierowała spojrzenie w stronę oczka wodnego. Po chwili pasmo wodny uniosło się nad powierzchnię, tworząc kształt węża. Lisa i Juliette natychmiast wstały z miejsca. Przezroczysty gad zbliżył się do nich, na co Moris pisnęła przerażona.
- Spokojnie, to nie jest prawdziwy wąż, tylko woda. - machnięciem dłoni sprawiła, że utworzone zjawisko powróciło na swoje miejsce. Znowu było dekoracyjnym oczkiem wodnym. - Co jeszcze mam zrobić? Podpalić coś?
Jak na zawołanie kupka zielonego dywanu matki natury zajęła się ogniem, po chwili gasnąc. Crystal ponownie używając swojej mocy sprawiła, że z nagiej ziemi po podpaleniu znowu wyrosła równie przystrzyżona zielona trawa.
Żadna nie potrafiła wykrztusić ani słowa. Inhuman patrzyła na nie błagalnie. Juliette otworzyła usta łapiąc powietrze do płuc.
- Co tu się dzieje? - zapytała przenosząc wzrok z ziemi na wodę. - Jak to zrobiłaś?
- Mówiłam, mam moce. Wszyscy mamy.
Lisa położyła dłoń na ramieniu wciąż panikującej przewodniczącej szkoły.
- Wiedziałam! - krzyknęła dając upust emocjom. Crystal zadziwił szeroki uśmiech na twarzy towarzyszki.
- Od początku podejrzewałam, że nie jesteście zwykłą szkołą dla ponadprzeciętnie uzdolnionych. Oczywiście jak nie supermoce to w grę wchodziła sekta... Ale cieszę się, że jednak nie wyznajecie religii latającego jedzenia i nie rysujecie pentagramów. - jej wzrok przybrał wyraz niepewności - Nie rysujecie prawda?
- Nie. - Crystal nie wiedziała czy ma się śmiać, płakać, a może być zdziwioną reakcją przyjaciółki. Jedynie Juliette dalej nie potrafiła pojąć, co przed chwilą zobaczyła.
- Supermoce pani prezydent. Crystal i jej nietypowa rodzinka to superbohaterowie, rozumiesz?
- Mhm. - jęknęła.
- Tylko musicie obiecać, że nikomu o tym nie powiecie. Jesteście jedynymi ludźmi, poza mutantami, którzy to wiedzą. Im mniej osób jest wtajemniczonych, tym czujemy się bezpieczniej.
Na zgodę obie skinęły głowami.
- Okej Juliette? - spytała troskliwie Crystal.
- Tak. Już tak, daj mi tylko chwilę na przetrawienie... Czyli wszyscy co do jednej osoby macie dziwny gen, pozwalający na wyczynianie cudów z wodą i ogniem. Na dodatek Ty jesteś kosmitą. Super.
- Nie jestem jakimś Predatorem ukrytym w ludzkiej skórze, tylko Inhuman. Jesteśmy rasą super ludzi, dlatego mamy moce i lepszą sprawność fizyczną niż wy. Poza tym prawie każdy mutant posiada inne zdolności: Scott strzela z oczu wiązkami lasera, dlatego nosi okulary, Jean jest telepatką podobnie jak Xavier, Kitty przenika przez obiekty, Kurt się teleportuje.
- Okej, starczy. - przerwała Lisa. - Chcę mieć niespodzianki na potem. Ale wciąż nie rozumiem, czemu nie odebrałaś telefonu?
- Byłam na treningu. Dopiero potem mogłam do niego zajrzeć, a ten strój to nasze kombinezony.
- A macie jakąś nazwę? - przechwyciła nagle Juliette, bardziej odprężona.
- Jesteśmy X-men.
W tym samym czasie instruktorzy zebrali się przy oknie, aby obserwować sytuację pomiędzy dziewczynami.
- Przegrałeś zakład. - odezwał się Hank, klepiąc Logana po barku. Kiedy tylko Crystal weszła do ogrodu, panowie założyli się o to, czy faktycznie wyzna im prawdę.
- Byłem pewny, że stchórzy. - mruknął Wolverine.
- Na pewno możemy ufać tym dziewczynom? - zapytała poddenerwowana Storm - To są nastolatki, różne zwariowane rzeczy mogą im przyjść do głowy.
- Crystal ma do nich pełne zaufanie. - odparł Xavier wpatrując się w dal. Myślami odwiedził zupełnie inne miejsce. - Natomiast ja ufam jej.
- Przypominają mi pewną trójkę przyjaciół. - dodał Logan. Przyjaciółki jak na znak ponownego porozumienia wylądowały we wspólnym uścisku. - Telepata, facet kontrolujący metal i kobieta potrafiąca zmieniać kształt.
- Oby spotkał je lepszy los. - Charles uśmiechnął się krzywo na widok tej sceny.
- Crystal chyba wpadł w oko ten nowy. - zagaiła rozmowę Juliette.
- Sądząc po tym z jaką fascynacją o nim mówiła, zadurzyła się po uszy. - odparła Lisa, przypominając sobie przyjaciółkę w kawiarni. - Może wreszcie zapomni o tym wkurzającym blondasku.
Szatynka spojrzała na nią ze zrozumieniem.
- Oby.
Na szczęście Bayville nie należało do dużych miast, toteż przejazd z jego jednego końca do drugiego, nawet w korkach, nie zajmował dłużej niż pół godziny. Lisa pożegnała się z Juliette i podziękowawszy za podwózkę zniknęła za drzwiami klatki schodowej. Obdrapane ściany kamienicy i skrzypiące schody były jej tak znajome, że wszystkie ich defekty przestały grać rolę, nawet ciężko chodzące zamki w drzwiach od mieszkania i walka z nimi nie była uciążliwa.
- Jestem. - rzuciła odruchowo w pustą przestrzeń. Nie oczekiwała odpowiedzi, to było zwykłe przyzwyczajenie. Takie samo jak wejście do kuchni, w celu przyrządzenia czegoś do jedzenia, tuż po powrocie do domu. Na niewielkim stole, przy którym zwykle jadła posiłki z bratem, leżał mały prostokątny kartonik, o zaokrąglonych rogach. Lisa przyjrzawszy się mu, uśmiechnęła się, to była karta z talii do gry - czerwony as trefl. Jej brat miał w zwyczaju zostawiać asa trefl na stole, gdy chciał przekazać, że będzie późno i ma na niego nie czekać. Dziewczynę zdziwił jednak kolor karty, zwykle była czarna, nie wiedziała czy to pomyłka, czy zamierzone działanie.
Lisa niepewnie rozejrzała się po pomieszczeniu, następnie sprawdziła resztę pokoi. Odetchnęła z ulgą, kiedy miała wejść do swojej sypialni, przecież gdyby czekało ją coś złego, na pewno już by na to wpadła. Delikatnie pchnęła drzwi w głębi mieszkania i zamarła. Na łóżku siedział wygodnie nieznany jej mężczyzna w ciemnych, podartych ubraniach, wyglądał na wyraźnie znudzonego czekaniem.
- Wreszcie. Myślałem, że się nie doczekam. - powiedział wstając i leniwie przeciągając się.
- Kim jesteś? I co robisz w moim domu?! - dziewczyna cofnęła się za próg, chcąc zamknąć drzwi. Nieznajomy z łatwością pociągnął drzwi, wyrywając je z zawiasów.
- Nieładnie, najpierw każesz na siebie czekać, a teraz nie chcesz pomóc bratu?- uśmiechnął się złośliwie. Strach w oczach Lisy przerodził się w determinację, dla brata zrobiłaby wszystko.
- Czego chcesz od niego?!
- Gdyby nie miał tak dziurawej pamięci, nie musiałbym Cię nachodzić, ale cóż. Miał dzisiaj dostarczyć nam pewien towar, powinnaś wiedzieć o co chodzi. Niestety nie mógł wrócić po niego osobiście, bo był bardzo zajęty. - mężczyzna wziął z pobliskiej półki losowy przedmiot i zaczął go oglądać, czekając na jej reakcję.
Dziewczyna zupełnie nie wiedziała o co mogło chodzić, jej brat rzadko mówił o swojej pracy i towarzyszącej jej obowiązkach, a ona nigdy nie pytała o nic na siłę.
Niewiele myśląc poszła do niewielkiego pokoju służącego za salon i zaczęła przeglądać znajdujące się tam stosu kartonów. Wtedy przypomniała sobie o skrzyneczce nad którą ostatnio siedział jej brat, prawdopodobnie to ona była winna tego zamieszania. Szybko odszukała wspomniany przedmiot i wróciła do nieznajomego, który podziwiał kolejną rzecz, tym razem skarbonkę w kształcie krowy.
- To pewnie tego szukasz. - położyła skrzynkę na komodzie przed mężczyzną, uważnie patrząc czy odstawia nie swoje rzeczy na miejsce.
- Mam nadzieję. W przeciwnym razie jeszcze do Ciebie wpadnę. - wziął szkatułkę i udał się w kierunku wyjścia. - Tylko następnym razem nie będzie tak przyjemnie.
Lisa pospiesznie zamknęła drzwi wyjściowe, zanim mężczyzna się rozmyśli i zechce wrócić. Pospiesznie wybrała numer Crystal, chciała usłyszeć spokojny i ciepły głos przyjaciółki, który pozwoliłby jej pomyśleć o wszystkim na trzeźwo. Niestety sygnał oczekiwania przedłużał się, nie wróżąc nic dobrego, kiedy odezwała się automatyczna sekretarka zrezygnowała z nagrywania wiadomości. Spróbowała jeszcze dwa razy, jednak bezskutecznie.
Chociaż było to nad wyraz irracjonalne i dość dla Lisy niespotykane, bała się, że Crystal może coś grozić. Nim zdążyła cokolwiek przemyśleć miała już spakowaną torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, musiała zmyć się z mieszkania na parę dni, uciec od dziwnych i nietypowych zachowań sąsiadów, niecodziennych wizyt jak ta dzisiejsza czy ciągłych niespodzianek jakich dostarczał jej brat.
Po wyczerpujących treningach, Crystal chwyciła za telefon. Trzy nieodebrane połączenia od Lisy napawały ją niepokojem. Gdyby dzwoniła w sprawie jakiejś bzdury, na pewno nie dobijałaby się aż tyle razy. Natychmiast oddzwoniła do przyjaciółki, jednakże bez odzewu. Chciałaby, żeby to nie było nic poważnego. Szła w stronę pokoju, głęboko myśląc o Lisie, wchodząc do środka natychmiast zamarła. Francuzka siedziała na łóżku, kontynuując czytanie porannej powieści.
- Lisa! - krzyknęła uradowana Crystal. - Nic Ci nie jest?
- Nie. Gdzieś ty była, dzwoniłam do Ciebie trzy razy.
- Ja... Byłam na dole. Telefon zostawiłam w pokoju.
Dziewczyna spojrzała na aparat w dłoni blondynki. Od razu wyczuła, że przyjaciółka kłamie. W oczy rzucił jej się także nietypowy strój.
- Powiedz prawdę Crystal. Dlaczego nie odebrałaś telefonu?
- Ładowałam go w pokoju Scotta i zeszłam na dół. Dopiero potem po niego poszłam.
Lisa otworzyła usta, ale Crystal ją uprzedziła:
- Ładowarkę pożyczyłam od niego. To raczej Ty powinnaś mi wytłumaczyć, co tu robisz.
- Pękła mi rura w mieszkaniu. - Nigellissa uniosła bezradnie ręce. - Wszystko jest zalane i potrzebuję noclegu na jakiś czas.
Inhuman chcąc wyglądać na zamyśloną przygryzła wargę i zobaczywszy w lustrze swoje odbicie natychmiast dotknęła kombinezonu, jakby chciała w ten sposób przekonać się czy aby na pewno nie śni.
- O to też chciałam zapytać. - Lisa skrzyżowała ręce na piersiach. - Nie próbuj się wykręcać, zapytam jeszcze raz. Czemu nie odebrałaś telefonu? Co to za strój? Po co Ci on?
- Lisa. - Crystal patrzyła chłodno na odbicie przyjaciółki. Z dudniącym sercem wykonała obrót, dzięki czemu obie wpatrywały się na swoje twarze. - Nie mogę powiedzieć, choćbym chciała. Uwierz, że jest dużo rzeczy, o których nie masz pojęcia.
- A myślałam, że się przyjaźnimy.
Dopiero teraz zauważyła granatową torbę leżącą obok łóżka. Szatynka podniosła ją z obrażoną miną. Przypomniała sobie dzień, kiedy podczas lunchu w liceum Crystal podzieliła się śniadaniem. Lisa wówczas zapomniała zabrać z domu swojego jedzenia. Wtedy zyskała pierwszą przyjaciółkę. Podeszła do drzwi i nim zdążyła je otworzyć, poczuła na nadgarstku ciepłą dłoń. Crystal westchnęła ciężko.
- Nie chcę Cię tracić Lisa. Powierzę Ci pewną tajemnicę, ale musisz obiecać, że nikomu o tym nie powiesz. Rozumiesz?
- Tak. - nie odwracając wzroku od zaciśniętych na klamce palców, Lisa mówiła z ogromnym wyrzutem.
- Idź do ogrodu i tam na mnie poczekaj, zrobię coś do picia i przy okazji porozmawiam chwilę z Profesorem.
Francuzka otworzyła drzwi mrucząc ledwo słyszalne "okej".
Nigdy wcześniej tak bardzo się nie stresowała. Nawet nauczycielka historii nie miała na nią takiego wpływu, w szkole jeśli oblała jakąś klasówkę zawsze mogła ją poprawić. Niestety życie jest zupełnie inne. Charles rozmawiał z Loganem w bibliotece, a Crystal podeszła do nich niepewnie, jakby oczekiwała na wyrok za grzechy.
- Co przeskrobałaś, że się tak skradasz? - głos Wolverina niemal ją wystraszył.
- Profesorze, mam poważny problem. - machinalnie zaczęła rozmasowywać kark. Zawsze tak robiła, gdy nerwy wzięły górę. Z jakiegoś powodu czuła się okropnie, jak dziecko informujące rodzica o kolejnej złej ocenie. Xavier wlepił w podopieczną zatroskane spojrzenie. Dziewczyna westchnęła dźwięcznie, usiadła na przeciwko niego i pozwoliła, aby emocje same wyrzuciły to co miała zamiar powiedzieć.
- Wiem, że pana zawiodłam. - podsumowała wywód i z jakiegoś powodu cały nagromadzony przez te lata ciężar magicznie zniknął. - Ale prócz was mam tylko Lisę i Juliette. Obiecuję wziąć pełną odpowiedzialność za to co się stanie.
Cisza ze strony obojga była dla niej wiecznością. Jednak najbardziej zdziwił ją milczący Logan, wpatrzony wprost w oczy blondynki. Inhuman pomyślała, że może układa scenariusz ich kłótni, albo szuka argumentów przeciw.
- Pamiętam jak po raz pierwszy przyprowadziłaś tutaj Juliette. - Crystal doszła do wniosku, że chyba nie istnieje na świecie taka informacja, która wyprowadziłaby Charles'a z równowagi. Zawsze biła od niego ta sama aura i przyjemny ton głosu. - Od razu postawiłaś mnie przed faktem dokonanym, że jesteście przyjaciółkami. Ta przyjaźń utrzymała się do dnia dzisiejszego.
Ona także pamiętała ten dzień. Hank przywiózł do Instytutu trzy roześmiane dziewczynki: Crystal, Juliette i Jean. Lisę poznały znacznie później, na początku liceum. Zastanowiła się chwilę, dlaczego Profesor przytoczył akurat to wspomnienie.
- Podjęłaś dobrą decyzję przychodząc z tym do mnie. Czy ufasz im na tyle, aby wyjawić tak wielki sekret?
- Tak. - przełknęła ślinę. - Wtedy skończy się kombinowanie i wymyślanie nowych kłamstw.
- Z drugiej strony ludzie nie są gotowi na to, by poznać prawdę o mutantach. Co jeśli jedna z nich nawet przypadkiem coś o nas wspomni?
- Tak jak powiedziałam, wezmę za wszystko odpowiedzialność. Ufam Lisie i Juliette najbardziej na świecie.
- Wobec tego nie widzę przeciwwskazań. - Xavier podjechał do okna i wyjrzał przez nie na ogród. - Chyba Lisa na Ciebie czeka.
- Mogę już iść? - powoli odeszła w stronę drzwi.
- Idź Crystal. Powodzenia.
W Attilanie nie ma przyjaciół, ich rolę spełniają powiernicy. Każdy Inhuman wybiera sobie kilku powierników, którym jest w stanie powierzyć nawet swe życie. Oni wszyscy są ze sobą związani niewidzialną więzią. Jedną z najsilniejszych, zaraz po małżeństwie i rodzicielstwie. Pomimo, iż Crystal od dawna nie była w domu, to niektóre zwyczaje odcisnęły piętno na jej psychice. Przyjaźń z Lisą i Juliette była dla niej czymś więcej, niż komukolwiek mogłoby się wydawać. Obserwowała jak Francuzka siedzi spokojnie na ławce, wystawia twarz ku promieniom słonecznym, nie wyglądała już na spiętą. Ten widok dodał Inhuman otuchy.
- Przepraszam za ten poślizg. - powiedziała natychmiast, siadając obok szatynki. Wyczekujące spojrzenie Lisy było jak uderzenie bata.
- Zanim zaczniesz mi śpiewać, powiedz ile lat już jesteśmy przyjaciółkami.
- Lisa, proszę.
- Dwa! Dwa cholernie wspaniałe lata. Wiem, że to mało w porównaniu z tobą i Juliette... Musisz mieć naprawdę dobry powód, by mnie okłamywać.
- Zanim zacznę... - powtórzyła Crystal. - Mogę do niej zadzwonić? Chcę, żebyście usłyszały prawdę obie.
Lisa wydała z siebie gardłowy dźwięk, ale pozwoliła blondynce na wykonanie telefonu. Moris zjawiła się po kilku długich minutach, tłumacząc, że akurat przechodziła blisko Instytutu. Zaraz zamilkła wyczuwając ponurą atmosferę.
- Ten budynek nie jest do końca normalną placówką.- Crystal trochę zajęło, nim dobrała odpowiednie słowa wstępu. - Wszyscy, którzy tutaj mieszkają są mutantami. Czyli mają w sobie gen X, który pozwolił im na posiadanie pewnych zdolności. Instytut Xaviera pomaga nam nad nimi zapanować.
Dziewczyny siedzące na ławce, spojrzały po sobie, uznając wytłumaczenie przyjaciółki za dziecinne.
- Naprawdę nie starasz się na nim lepszego? - rzuciła lekceważąco Lisa.
- Mówię prawdę. To znaczy jest jeszcze coś. Ja nie jestem mutantem, tylko Inhuman. Pochodzę z Attilanu, gdzie trwa wojna domowa, a na Ziemię przybyłam jako ośmiolatka.
- Crystal... - Juliette podrapała się po głowie, jakby przeanalizowała dopiero część informacji.
Blondynka skierowała spojrzenie w stronę oczka wodnego. Po chwili pasmo wodny uniosło się nad powierzchnię, tworząc kształt węża. Lisa i Juliette natychmiast wstały z miejsca. Przezroczysty gad zbliżył się do nich, na co Moris pisnęła przerażona.
- Spokojnie, to nie jest prawdziwy wąż, tylko woda. - machnięciem dłoni sprawiła, że utworzone zjawisko powróciło na swoje miejsce. Znowu było dekoracyjnym oczkiem wodnym. - Co jeszcze mam zrobić? Podpalić coś?
Jak na zawołanie kupka zielonego dywanu matki natury zajęła się ogniem, po chwili gasnąc. Crystal ponownie używając swojej mocy sprawiła, że z nagiej ziemi po podpaleniu znowu wyrosła równie przystrzyżona zielona trawa.
Żadna nie potrafiła wykrztusić ani słowa. Inhuman patrzyła na nie błagalnie. Juliette otworzyła usta łapiąc powietrze do płuc.
- Co tu się dzieje? - zapytała przenosząc wzrok z ziemi na wodę. - Jak to zrobiłaś?
- Mówiłam, mam moce. Wszyscy mamy.
Lisa położyła dłoń na ramieniu wciąż panikującej przewodniczącej szkoły.
- Wiedziałam! - krzyknęła dając upust emocjom. Crystal zadziwił szeroki uśmiech na twarzy towarzyszki.
- Od początku podejrzewałam, że nie jesteście zwykłą szkołą dla ponadprzeciętnie uzdolnionych. Oczywiście jak nie supermoce to w grę wchodziła sekta... Ale cieszę się, że jednak nie wyznajecie religii latającego jedzenia i nie rysujecie pentagramów. - jej wzrok przybrał wyraz niepewności - Nie rysujecie prawda?
- Nie. - Crystal nie wiedziała czy ma się śmiać, płakać, a może być zdziwioną reakcją przyjaciółki. Jedynie Juliette dalej nie potrafiła pojąć, co przed chwilą zobaczyła.
- Supermoce pani prezydent. Crystal i jej nietypowa rodzinka to superbohaterowie, rozumiesz?
- Mhm. - jęknęła.
- Tylko musicie obiecać, że nikomu o tym nie powiecie. Jesteście jedynymi ludźmi, poza mutantami, którzy to wiedzą. Im mniej osób jest wtajemniczonych, tym czujemy się bezpieczniej.
Na zgodę obie skinęły głowami.
- Okej Juliette? - spytała troskliwie Crystal.
- Tak. Już tak, daj mi tylko chwilę na przetrawienie... Czyli wszyscy co do jednej osoby macie dziwny gen, pozwalający na wyczynianie cudów z wodą i ogniem. Na dodatek Ty jesteś kosmitą. Super.
- Nie jestem jakimś Predatorem ukrytym w ludzkiej skórze, tylko Inhuman. Jesteśmy rasą super ludzi, dlatego mamy moce i lepszą sprawność fizyczną niż wy. Poza tym prawie każdy mutant posiada inne zdolności: Scott strzela z oczu wiązkami lasera, dlatego nosi okulary, Jean jest telepatką podobnie jak Xavier, Kitty przenika przez obiekty, Kurt się teleportuje.
- Okej, starczy. - przerwała Lisa. - Chcę mieć niespodzianki na potem. Ale wciąż nie rozumiem, czemu nie odebrałaś telefonu?
- Byłam na treningu. Dopiero potem mogłam do niego zajrzeć, a ten strój to nasze kombinezony.
- A macie jakąś nazwę? - przechwyciła nagle Juliette, bardziej odprężona.
- Jesteśmy X-men.
W tym samym czasie instruktorzy zebrali się przy oknie, aby obserwować sytuację pomiędzy dziewczynami.
- Przegrałeś zakład. - odezwał się Hank, klepiąc Logana po barku. Kiedy tylko Crystal weszła do ogrodu, panowie założyli się o to, czy faktycznie wyzna im prawdę.
- Byłem pewny, że stchórzy. - mruknął Wolverine.
- Na pewno możemy ufać tym dziewczynom? - zapytała poddenerwowana Storm - To są nastolatki, różne zwariowane rzeczy mogą im przyjść do głowy.
- Crystal ma do nich pełne zaufanie. - odparł Xavier wpatrując się w dal. Myślami odwiedził zupełnie inne miejsce. - Natomiast ja ufam jej.
- Przypominają mi pewną trójkę przyjaciół. - dodał Logan. Przyjaciółki jak na znak ponownego porozumienia wylądowały we wspólnym uścisku. - Telepata, facet kontrolujący metal i kobieta potrafiąca zmieniać kształt.
- Oby spotkał je lepszy los. - Charles uśmiechnął się krzywo na widok tej sceny.
● Falling down so heavy
This hard lay down on the ground
Fate glimmer once steady
Where are you now?
Someone tell me how to feel
Someone tell what is real
Someone tell me how to feel
Someone tell me, someone tell me
~
Przyznam szczerze, podchodziłam do tego bloga z dystansem. Nie spotkałam się jeszcze z dobrym blogiem o x-menach, który nie byłby o Charlesie i Eriku. Jestem jednak zaskoczona, bo to jest całkiem dobre :) Rozdziały czyta się nadzwyczaj szybko, mimo iż mała czcionka nieco dobija moje oczy.
OdpowiedzUsuńPisz dalej, chce wiedzieć co będzie się działo dalej. I dlaczego brat tej dziewczyny (zapomniałam imienia) skojarzył mi się z Gambitem? To pewnie z powodu tej karty. Tak, zdecydowanie jestem na tak!
#AnonimowyZebrakBlogow.
A to ty! Witam bardzo serdecznie :D
UsuńNaprawdę bardzo mi miło czytając Twój komentarz. Za małą czcionkę przepraszam, ale taka jest automatycznie ustawiona w bloggerze i dostosowana do szablonu, a szczerze boję się grzebać w HTML, bo znając moje zdolności w tych sprawach, zapewne bym coś popsuła xD
Brat Lisy nie ma imienia, to znaczy ma, ale poznacie go trochę później... Niebawem, ale powiem Ci, że jesteś na bardzo dobrym tropie ;)
Ohohoo, ależ mi się spodobało, że wspomniałaś na końcu o Xavierze, Magneto i Mistique :D fajny rozdział, oby Crystal nie żałowała, że się wygadała kumpelom!
OdpowiedzUsuń